Kiedy rok temu Dawid Janczyk za przeszło cztery miliony euro odchodził z warszawskiej Legii do CSKA Moskwa wydawało się, że złapał Pana Boga za nogi. Wielkie pieniądze, świetna infrastruktura, elitarna Liga Mistrzów - drzwi do wielkiej kariery stały otworem. Niestety trener Waleri Gazzajew zamiast na młodego Polaka wolał stawiać na Brazylijczyków Jo i Wagnera, a po odejściu tego pierwszego na Ricardo.
Największym problemem Janczyka w Moskwie byli właśnie Brazylijczycy. Niepodważalne miejsce w pierwszym składzie "wojskowych" (taki przydomek mają również piłkarze CSKA) ma Wagner Love. Drugim napastnikiem był rówieśnik Dawida Jo, ale ten odszedł za ponad 20 milionów funtów do Manchesteru City. Zgodnie z regułą, że "w przyrodzie nic nie ginie" do stolicy Rosji przyleciał kolejny piłkarz z Kraju Kawy - Ricardo. On, zdaniem trenera CSKA również prezentuje umiejętności wyższe niż młodzieżowy reprezentant Polski.
- Nie płacze, że Brazylijczycy ciągle nie dają mi grać (śmiech). Chciałbym się skupić na CSKA i na tym, aby wreszcie zagrać. Jeżeli nic się nie zmieni odejdę. Mówiło się, że Wagner Love jest zawieszony, ale on wrócił do składu, tak naprawdę nie trenował z nami tylko jeden dzień. On jest tu gwiazdą i chyba nikt go nie wygryzie. O miejsce walczę z Ricardo i jak na razie Gazzajew stawia na niego. Gramy jednym napastnikiem i właśnie dlatego jest taka sytuacja - wyjaśnia.
Janczyk, mimo iż chciałby dalej grać w CSKA nie widzi dla siebie przyszłości w Moskwie. Piłkarz zdaje sobie sprawę, że w młodym wieku musi grać jak najwięcej i szykuje się do wypożyczenia. - Chciałbym zostać w Moskwie i walczyć o miejsce w składzie, ale nie za bardzo widzę do tego perspektywy. Od początku sezonu nie zagrałem ani razu w podstawowym składzie a to daje do myślenia. Widocznie trener nie widzi mnie w składzie. Mam nadzieję, że się to zmieni, jednak, jeżeli nie to będę chciał odejść. Poczekam jeszcze dwa mecze. Jeżeli nie zagram podejmę decyzję - oświadcza.
Rok temu Rosjanie za "Murzyna" zdecydowali się wyłożyć 4,2 miliona euro. Przez ostatnie dwie rundy rosyjskiej Superligi 21-latek rozegrał raptem dziesięć spotkań, więc cena za niego powinna drastycznie zmaleć. - Nie zagłębiam się w szczegóły. CSKA zdecydowanie powiedziało, że pod żadnym pozorem mnie nie sprzeda, więc jeżeli klub zgodzi się na wypożyczenie to będzie dobrze. Nie wiem ile teraz kosztuję, ale Rosjanie cenią swoich zawodników i czasem chcą za nich chorych pieniędzy. Liczę, że klub zgodzi się na opcję wypożyczenia - tłumaczy.
Piłkarz wyklucza pozostanie na Wschodzie i szuka klubu w Europie zachodniej. O te nie powinno być trudno, bo od dłuższego czasu Janczykiem interesuje się włoskie Udinese. Według naszych informacji ostatnio zainteresowanie młodym napastnikiem wyraziło też hiszpańskie Levante. - Wiem, że nie chcę grać na Wschodzie. Ani gra w Rosji ani na Ukrainie mnie nie interesuje. Chciałbym być wypożyczony na Zachód. Menedżer mówił mi, że jest zainteresowanie ze strony klubów włoskich, hiszpańskich, portugalskich. Ale wiadomo, że od zainteresowania do konkretów droga daleka - trzeźwo zauważa.
Urodzony Nowym Sączu napastnik nie wyklucza także powrotu do Polski. - Do Legii mam duży sentyment, ale nie rozmyślałem nad tym. Nigdy nie mów nigdy, ale oferty z Warszawy jeszcze nie dostałem. Może dyrektor Trzeciak jeszcze ją szykuje - mówi z uśmiechem.
Co zrozumiałe, priorytetem dla Janczyka jest reprezentacja. Piłkarz nie ma jeszcze za sobą debiutu w reprezentacji, ale przyznaje, że jego marzeniem jest zagrać w koszulce z "orzełkiem" jeszcze w tym roku. Leo Beenhakker zapowiadał zmiany w drużynie narodowe, więc może to właśnie napastnik CSKA będzie następcą 32-letniego Macieja Żurawskiego?
- Oczywiście bardzo bym chciał grać w reprezentacji, ale zdaję sobie sprawę, że nie grając w klubie nie będę grać w kadrze. Moim priorytetem jest zadebiutować wreszcie w barwach narodowych. Na pewno trener będzie chciał sprawdzić moją dyspozycję w sparingach, ale jeszcze nikt ze sztabu do mnie nie dzwonił. Liczę jednak na telefon i wierzę, że wreszcie zaliczę debiut w kadrze - kończy Janczyk.