Jak dotychczas sytuacja wydaje się być lustrzanym odbiciem poprzedniego sezonu. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego, po oszałamiającym i nieco wyrastającym ponad stan początku, w wyjazdowych meczach z Lechem Poznań i pogrążonym w chaosie Zagłębiem Lubin, nie zdołali ugrać nawet jednego punktu. W sobotę czara goryczy się przepełniła, bowiem dosyć licznie zgromadzona publiczność obejrzała bardzo bezbarwny występ i przegraną żółto-czerwonych. Arena Kielc, do niedzieli pozostająca niezdobytą twierdzą, nie pomogła piłkarzom w przełamaniu złej passy.
- Nie da się wygrywać wszystkich meczów. Każdy z nas stara się zostawić na boisku całe swoje serce. Czasem jest tak, że coś nie wychodzi. Złośliwi mówią o zwrocie pieniędzy za bilety? A gdzie byli dziesięć kolejek temu? Wtedy jakoś nie chcieli swoich pieniędzy z powrotem. Niech teraz okażą nam trochę cierpliwości. Być może mamy jakieś załamanie formy. Musimy jak najszybciej się z tego wydostać - powiedział zaraz po spotkaniu napastnik kielczan, Maciej Korzym.
W ostatnich pięciu spotkaniach piłkarze ze świętokrzyskiego zdobyli tylko cztery punkty. Tą samą liczbę na swoje konto zapisały ekipy z dołu tabeli – Górnik Zabrze i Cracovia. To najsłabszy rezultat spośród całej ligowej stawki.
Szansa na przełamanie nadarzy się w przyszłą niedzielę, kiedy to Korona zagra kolejny domowy mecz. Tym razem z GKS-em Bełchatów, który po tragicznym początku rozgrywek, odbił się od dna i wypełznął ze strefy spadkowej. Aktualna forma drużyny Kamila Kieresia ma tendencję zwyżkową i będzie to kolejny, bardzo niewygodny dla kielczan przeciwnik.