Zeszłoroczne widmo wróciło do Kielc?

Bardzo dobre wyniki, konsekwencja taktyczna, żelazna obrona - mniej więcej w ten sposób postrzegana była drużyna kieleckiej Korony równo rok temu. Potem ekipa Marcina Sasala uległa absolutnemu rozbiciu. Nastąpił regres, który nie odpuścił praktycznie do końca sezonu. Po odniesionych ostatnio trzech porażkach z rzędu trudno nie doszukiwać się analogii.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak dotychczas sytuacja wydaje się być lustrzanym odbiciem poprzedniego sezonu. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego, po oszałamiającym i nieco wyrastającym ponad stan początku, w wyjazdowych meczach z Lechem Poznań i pogrążonym w chaosie Zagłębiem Lubin, nie zdołali ugrać nawet jednego punktu. W sobotę czara goryczy się przepełniła, bowiem dosyć licznie zgromadzona publiczność obejrzała bardzo bezbarwny występ i przegraną żółto-czerwonych. Arena Kielc, do niedzieli pozostająca niezdobytą twierdzą, nie pomogła piłkarzom w przełamaniu złej passy.

- Nie da się wygrywać wszystkich meczów. Każdy z nas stara się zostawić na boisku całe swoje serce. Czasem jest tak, że coś nie wychodzi. Złośliwi mówią o zwrocie pieniędzy za bilety? A gdzie byli dziesięć kolejek temu? Wtedy jakoś nie chcieli swoich pieniędzy z powrotem. Niech teraz okażą nam trochę cierpliwości. Być może mamy jakieś załamanie formy. Musimy jak najszybciej się z tego wydostać - powiedział zaraz po spotkaniu napastnik kielczan, Maciej Korzym.

W ostatnich pięciu spotkaniach piłkarze ze świętokrzyskiego zdobyli tylko cztery punkty. Tą samą liczbę na swoje konto zapisały ekipy z dołu tabeli – Górnik Zabrze i Cracovia. To najsłabszy rezultat spośród całej ligowej stawki.

Szansa na przełamanie nadarzy się w przyszłą niedzielę, kiedy to Korona zagra kolejny domowy mecz. Tym razem z GKS-em Bełchatów, który po tragicznym początku rozgrywek, odbił się od dna i wypełznął ze strefy spadkowej. Aktualna forma drużyny Kamila Kieresia ma tendencję zwyżkową i będzie to kolejny, bardzo niewygodny dla kielczan przeciwnik.

Źródło artykułu: