PP: Rewanż byłych Wiślaków na Cracovii

Łukasz Burliga i przede wszystkim Marek Zieńczuk byli w środę bohaterami Chorzowa. Gole tych zawodników przesądziły o zwycięstwie Niebieskich nad Cracovią. Obaj podkreślali po spotkaniu, że w pewien sposób chcieli odpłacić się Pasom za pokonanie ich byłego klubu w niedzielnych derbach.

W drugim z rzędu meczu Pucharu Polski piłkarze Ruchu do wywalczenia awansu potrzebowali dogrywki. We wrześniu w dodatkowym czasie Niebiescy pokonali ŁKS, a w środę dopiero gol zdobyty w 121. minucie dał chorzowianom awans do ćwierćfinału. Decydującą bramkę zdobył znajdujący się w bardzo dobrej formie Marek Zieńczuk. - Wcześniej mieliśmy kilka wyśmienitych okazji. Aż się dziwiłem, że piłka nie chciała wpaść do siatki. Szczęście uśmiechnęło się w ostatniej minucie - cieszył się pomocnik Ruchu. - Na razie Puchar Polski rozgrywamy w maksymalnym wymiarze czasowym. Dobrze, że przed nami przerwa, bo będzie kiedy odpocząć - dodał Zieńczuk, który nie czuł się bohaterem meczu. - Matko Perdijić chciał nim być broniąc karne. Ale powiedział mi to już po meczu. A tak na serio mówiąc to wszyscy zasłużyli na pochwały. Cracovia ograniczała się do wybijania piłek na napastnika. Z tego próbowała coś zrobić. My staraliśmy się więcej grać piłką. Szczególnie w dogrywce bardzo dobrze zafunkcjonowała lewa strona. Tylu dośrodkowań to chyba w żadnym meczu ligowym nie było w naszym wykonaniu - ocenił przebieg meczu boczny pomocnik.

Zieńczuk wyjawił, że obawiał się rzutów karnych. - Wiedzieliśmy, że rozgrzaliśmy bramkarza i zdawaliśmy sobie sprawę, że przy karnych może być problem. Jedenastki to jest zawsze loteria. Wierzyłem w Matko Perdijicia, ale nigdy nie wiadomo co się wydarzy - powiedział zdobywca krajowego trofeum w barwach Amiki Wronki. - Tutaj po prostu może zabraknąć szczęścia. Byliśmy jednak przygotowani mentalnie na jedenastki, które ostatnio ćwiczyliśmy. Opłaciło się grać do końca - dodał strzelec pierwszego dla Niebieskich Łukasz Burliga. - Puchar Polski to najkrótsza droga do europejskich pucharów. Wielu chłopaków nie zna smaku gry w finale pucharu. Mnie zdarzyło się to już trzy razy. Przed nami jednak jeszcze trochę meczów. Mam nadzieję, że w kolejnych rundach, gdy będą rozgrywane dwa spotkania, wszystko skończy się w normalnym czasie - uzupełnił Marek Zieńczuk.

Spotkanie Ruchu z Cracovią było niezwykle prestiżowe dla byłych zawodników Wisły. W niedzielę Biała Gwiazda przegrała z Pasami. W środę Marek Zieńczuk i Łukasz Burliga mieli okazję do małego rewanżu. - Wciąż w pewnym stopniu czujemy się Wiślakami. Tamta porażka nas zabolała. Teraz Ruch pokazał, że jest lepszy. Okazuje się, że do domu będziemy wracali z wychowankiem Cracovii Rafałem Grodzicki. Myślę, że i on będzie szczęśliwy - powiedział 3-krotny mistrz Polsk w barwach Wisły. - W mecz ja i Zieniu włożyliśmy maksimum sił. Dla mnie zdobyta bramka jest bardzo ważna. Strzeliłem ją Cracovii, a pojedynki z Pasami wciąż są dla mnie jak małe derby. Przecież bardzo długo grałem w Wiśle - dodał Burliga. - Odgryźliśmy się trochę Rafałowi Grodzickiemu. Nasz kapitan po ostatnich derbach Krakowa przyszedł na trening w szaliku Cracovii. Teraz my możemy się trochę z niego pośmiać. To oczywiście wszystko w ramach żartu - stwierdził obrońca Niebieskich. - Przed następnym meczem ligowym będziemy mieli nad Pasami przewagę psychologiczną. To ważne - zakończył piłkarz wypożyczony na Cichą z Wisły.

Źródło artykułu: