Wszyscy wiemy o co gramy - rozmowa z Robertem Kolendowiczem, pomocnikiem Pogoni Szczecin

Pogoń Szczecin na dwie kolejki przed końcem jesiennych zmagań na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy przewodzi ligowej stawce. Nastroje w ekipie Portowców są na razie studzone. - Nikt celów nam stawiać nie musi, bo wszyscy wiemy o co gramy - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Robert Kolendowicz.

Marcin Ziach: Na dziś Pogoń Szczecin wydaje się być w walce o awans poza wszelka konkurencją.

Robert Kolendowicz: Jesteśmy na fali i to widać po naszych wynikach. Ostatnio w Bytomiu zagraliśmy bardzo dobry mecz, w pełni zasługując na wysokie zwycięstwo i tak też brzmiał wynik końcowy. Widać, że jesteśmy w gazie. Oczywiście można mieć zastrzeżenia do niskiej skuteczności, ale gramy dobrze w piłkę i praktycznie każdy mecz mamy od początku do końca pod kontrolą.

GALERIA: Pogoń Szczecin - Arka Gdynia 3:1

W meczu z Polonią zagraliście jak na lidera w starciu z zespołem ze strefy spadkowej przystało.

- Polonia nam leży, bo na początku sezonu też ich wysoko pokonaliśmy. Cieszy przede wszystkim to, że załapaliśmy się na szczyt tabeli i nie będę fałszywie skromny - chcemy na nim pozostać jak najdłużej, najlepiej do końca sezonu. Zaczęliśmy grać naprawdę fajny futbol i na boisku widać, że ta gra sprawia nam radość. Każdy mecz kosztuje nas dużo zdrowia, ale jak punkty trafiają na konto, to aż chce się grać.

W Szczecinie jest dziś lider, ale przed sezonem o awansie do T-Mobile Ekstraklasy podobno się nie mówiło.

- I nadal się nie mówi. Podchodzimy do tego wszystkiego spokojnie i najważniejszy jest dla nas każdy kolejny mecz. Ja wiem, że ten slogan jest już utarty i mnóstwo piłkarzy, mnóstwo działaczy tak mówi, ale w naszym wypadku naprawdę tak jest. Nasze plany nie sięgają tego, co będzie się działo w czerwcu. Ostatnio myśleliśmy o tym jak pokonać Polonię Bytom, teraz chcemy rozgryźć KS Polkowice. Takie podejście jest dobre i myślę, że ono zaprocentuje.

Siedem meczów bez porażki to już nie przypadek. Po porażce z Dolcanem Ząbki coś w Pogoni "zaskoczyło".

- Przez pierwsze kolejki szukaliśmy swojego stylu i mieliśmy słabszy moment jak każdy chyba zespół w tej lidze. Ten moment na nasze szczęście trwał krótko i wygląda na to, że wygrzebaliśmy się z dołka na dobre. Zdarzyła nam się nieszczęśliwa porażka z Dolcanem w Szczecinie, ale w każdym kolejnym meczu było już widać, że coraz lepiej czujemy się na boisku i potrafimy długo utrzymać się przy piłce, stwarzając dzięki temu okazje bramkowe.

Siłą napędową tego zespołu jest atmosfera w szatni?

- Kiedy są wyniki, to atmosfera jest świetna i u nas nie jest inaczej. Nie ja to wymyśliłem, bo tak jest po prostu od zawsze. Nie ma co ukrywać, że atmosferę w szatni mamy doskonałą, a każde kolejne zwycięstwo to potęguje. Ten kolektyw jest coraz bardziej zwarty i to widać na boisku.

Pogoń gra dziś futbol ładny dla oka i skuteczny. Trudno te cechy łączyć, ale wam się udaje.

- Staramy się grać nie tylko efektownie, ale też efektywnie i coraz częściej nam się to udaje. Próbujemy cały czas te dwie części łączyć, żeby powstała jednolita całość. Nie zawsze nam się to jeszcze udaje, ale coraz częściej gramy już tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Szczególnie to widać w meczach u siebie, gdzie gramy naprawdę dobrze. Coraz częściej udaje nam się też to przekuwać na mecze wyjazdowe, więc postęp jest widoczny cały czas.

Nie byłoby progresu, gdyby nie postawa doświadczonych zawodników, którzy ciągną ten zespół, gdy nie idzie.

- Taka jest nasza rola, by tym młodym chłopakom nie tylko dawać przykład na boisku, ale też być dla nich wzorem poza nim. Mam nadzieję, że ci młodzi zawodnicy będą z tego czerpać pełnymi garściami, bo gra z takimi zawodnikami jak Edi czy Bartek Ława to naprawdę przywilej, bo nie każdy chłopak ma taką szansę na starcie.

Edi Andradina, Bartosz Ława czy Robert Kolendowicz.

- Ja tego nie powiem, ale fajnie, że ktoś tak uważa i mój wkład w postawę drużyny ocenia pozytywnie.

Z perspektywy czasu nie żałujesz, że zdecydowałeś się grać na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy, a nie w elicie?

- Przychodząc do Szczecina liczyłem bardzo, że już w pierwszym sezonie awansujemy i mój rozbrat z ekstraklasą będzie trwał jak najkrócej. Podobne było nastawienie innych chłopaków, bo wszyscy chcieliśmy o ten awans powalczyć. Niestety nam się nie udało, bo mieliśmy różne swoje problemy w tamtym sezonie. Dziś też nie będziemy mówić o awansie. Zostały dwa mecze do końca jesieni i fajnie byłoby dopisać po nich sześć punktów. Może wtedy przyjdzie czas na określenie jasnych celów, choć myślę, że to nie ma sensu. Wszyscy wiemy o co gramy i taka dodatkowa presja, w postaci określania konkretnej pozycji chyba nie jest nam potrzebna.

W podświadomości zatem awans gdzieś się pojawia?

- Pojawia się następny mecz, bo ta metoda dotychczas przynosiła dobre efekty. Wiadomo jednak, że w życiu trzeba mieć marzenia, a naszym marzeniem na pewno jest awans. Podchodzimy do tego jednak z dystansem i na spokojnie. Patrzymy przed siebie, ale tylko w perspektywie następnej kolejki.

Jesień się kończy, ale chyba wy nie mielibyście nic przeciwko temu, żeby cały sezon dograć jeszcze w tym roku.

- Żartowaliśmy nawet w szatni, czy nie warto byłoby skierować pisma do PZPN, żeby pozwolili nam w tym roku rozegrać więcej meczów. Idzie nam i nie ma nic lepszego dla drużyny, trenerów i kibiców od tego, kiedy drużyna gra i zwycięża. Przerwa w rozgrywkach jednak nam się przyda. Będziemy dzięki niej mieli mnóstwo czasu na to, żeby coś jeszcze w swojej grze poprawić. Na pewno nie jest dla nas powodem do szczęścia to, że przerwa jest tak długa, bo aura sprzyja i można byłoby w tym roku jeszcze kilka kolejek dograć awansem. To nie my jednak ustalamy terminarz i musimy się dostosować.

Jak dobrze pójdzie, to za rok grać będziecie do grudnia.

- Oby tak było (śmiech).

Źródło artykułu: