Franciszek Smuda: W takich sytuacjach muszą padać bramki

Reprezentacja Polski pokonała Węgry 2:1. Biało-czerwoni stworzyli sobie w tym meczu bardzo dużo sytuacji, ale przez brak skuteczności szalę zwycięstwa przechylili na swoją korzyść dopiero w końcówce spotkania. Franciszek Smuda nie był też do końca zadowolony z postawy formacji defensywnej.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

- Martwi, że nie potrafiliśmy wykorzystać stworzonych okazji. W takich sytuacjach muszą padać bramki, bo rzadko stwarza się ich aż tyle - mówi Franciszek Smuda. Losy meczu rozstrzygnęły się dopiero w końcówce, gdy Vilmos Vanczak skierował piłkę do swojej bramki. - Sami sobie to sprowokowaliśmy. Zabrakło skuteczności, a w tyłach znów zobaczyliśmy, że kilka razy było sporo zamieszania. Wynika to ze zmian, których dokonaliśmy w drugiej połowie. Zanim mecz nabierze tego samego rytmu to zawsze trochę trwa.

Węgrzy o wiele lepiej zaprezentowali się w drugiej połowie. Zdołali doprowadzić do wyrównania, ale potem znów zaatakowali Polacy, którzy przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Franciszek Smuda cieszył się, że jego podopieczni pokazali charakter i walczyli do końca. - W meczu z Włochami pierwsza bramka podcięła nam skrzydła, a po drugiej zaczęliśmy grać bardzo źle. Kiedy Węgrzy strzelili bramkę na 1:1 znów się pozbieraliśmy i chcieliśmy odrobić wynik. Dobrze, że nam się to udaje, bo daje to wiarę na przyszłość - dodaje selekcjoner reprezentacji Polski.

Fotorelacja z meczu Polska - Węgry - foto.sportowefakty.pl

Na trybunach zasiadło tylko ponad siedem tysięcy kibiców. Atmosfera była ponura, a zgromadzona publiczność tylko momentami dopingowała zawodników. - Wiedzieliśmy, że kibiców będzie mało, ale jeżeli ta garstka potrafi kibicować, to również dało ich się słyszeć. Momentami świetnie nas dopingowali. Myślę, że wszystko się zmieni, gdy będzie coraz bliżej EURO. Wtedy kibice będą się mobilizowali i na pewno nas nie zawiodą - zakończył Smuda.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×