Piłkarze Podbeskidzia po meczu z Lechem przekonywali, iż to oni byli bliżsi zwycięstwa. Zupełnie odmiennego zdania byli Lechici. - Zawsze długo utrzymujemy się przy piłce, a w tym meczu mieliśmy chyba bardziej klarowne sytuacje od rywali. No ale nie strzelamy, i chyba tylko do siebie możemy mieć pretensje, że straciliśmy te dwa punkty - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mateusz Możdżeń, pomocnik Lecha.
Piłkarz drużyny z Wielkopolski przyznał, iż brak Łotysza Artjomsa Rudneva w składzie poznaniaków jest zawsze w jakimś stopniu odczuwalny. - Na pewno jakiś wpływ na nasz zespół ma Artjoms, ale musieliśmy sobie radzić bez niego na początku. Wiadomo, jak to w piłce nożnej kontuzje się zdarzają i trzeba sobie radzić bez niektórych zawodników - tłumaczył młodzieżowy reprezentant Polski.
Piłkarze Podbeskidzia postawili jednak Lechitom trudne warunki, grając na wysokim pressingu i odważnie kontratakując. Zdaniem Możdżenia wynikało to z tego, iż zespoły z dołu tabeli zawsze bardziej mobilizują się na potyczki z "wielkimi". - Takie zespoły bardziej się spinają na drużyny z czołówki i myślę, że było to widać. Grali swoją taktyką, która okazała się skuteczna na te zespoły - gra z kontry, dobra postawa w defensywie. Dzisiaj jednak to my byliśmy bliżsi zwycięstwa, co nie zmienia faktu, że straciliśmy punkty - analizował 20-letni pomocnik Lecha.
Piłkarz ekipy z Poznania zdaje sobie sprawę ze słabszej formy jego drużyny w ostatnich meczach. Zapowiedział jednak na naszych łamach, iż Lechici są niejako "skazani" na sukces w trzech ostatnich meczach w tym roku, które rozegrają przy Bułgarskiej. - Zostały nam trzy mecze u siebie, w których jesteśmy "skazani" na zwycięstwa. Ale wiadomo jak to w piłce, różnie bywa. Recepty nie ma. Musimy grać swoją piłkę, bo już tylko trzy kolejki do końca. Trochę za późno już jest na zmiany - zakończył Możdżeń.