Trener Śląska jak... Harrison Ford

- Znalazłem się w sytuacji w której jestem ścigany - powiedział Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław nawiązując do sytuacji w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Szkoleniowiec przypomniał też film "Ścigany" w której głową rolę odgrywał Harrison Ford.

- Pamiętam jak zadzwonił do mnie mój bardzo dowcipny kolega dwie kolejki przed końcem poprzedniego sezonu i powiedział: "Orest, ale Wisły już nie dościgniesz". W tej chwili ja znalazłem się w sytuacji w której jestem ścigany. Pamiętam, oglądałem film "Ścigany" i muszę przyznać, że on był przez cały czas bardzo interesujący - mówił Orest Lenczyk na czwartkowej konferencji prasowej. W piątek wieczorem wicemistrzowie Polski zmierzą się z krakowską Wisłą.

- Z pewnością jeżeli drużyna Śląska do końca będzie ścigana to nie mam obawy czy mi więcej włosów posiwieje, ale mam obawy, czy zdołamy temu sprostać. Tym bardziej, że ci, którzy niby są dalej to z pewnością będą chcieli z zespołem, który jest tak wysoko nie tylko sobie pograć, ale i odebrać mu punkty - podkreślił doświadczony trener.

W piątkowym meczu na pewno nie wystąpi Rok Elsner, który pauzuje za nadmiar żółtych kartek, ale przy okazji dopuścił się też brzydkiego zagrania, którego nie wyłapał sędzia, ale zarejestrowały telewizyjne kamery. - Od tygodnia wiemy, że pożegnał się na jedną kolejkę Elsner. I tak miał szczęście, ale żeby była sprawa jasna - absolutnie jestem przeciwny temu, aby zawodnik tak na boisku się zachowywał. Nie chce się konfrontować z tymi, którzy jeszcze szukają dla tego jakiegoś usprawiedliwienia. Kamera pokazała to tak wyraźnie, jak te biedne dziewczyny bez biustonosza w Fakcie czy Super Expressie na końcu gazety - w swoim stylu powiedział opiekun wicemistrzów Polski.

Trener chwali także jednego z najlepszych swoich zawodników, Piotra Celebana, który został uznany piłkarzem października. - To co on zrobił przez mój pobyt tutaj przy tej drużynie to podziwiam go za to. To jest pełną gębą profesjonalista - na treningu, na meczu. Całe szczęście, że umie tyle co umie, bo by pewnie nie grał w Śląsku - zaznaczył Orest Lenczyk.

Wiadomo już, że trenerem Wisły nie jest Robert Maaskant. W poprzednim sezonie Holender krytycznie wypowiedział się o grze WKS-u. - Wtedy zrozumiałem trenera Maaskanta, który tutaj przyjechał po pewne trzy punkty, a przegrał mecz. Powiedział to, co powiedział. Z pewnością nie podobał mu się wynik. Tak to się potoczyło, że to, co miało być takie piękne to okazuje się, że lepiej rozmawiać jedynym językiem i mieć w szatni rodzinę, bo to daje możliwość podnieść na tyle poziom emocjonalny, żeby zespół na boisko wychodził jak drużyna, a nie jak poszczególni zawodnicy, by sobie pograć - podkreślił nestor polskich trenerów.

- Najbardziej pamiętam to, ze jeżeli miałem pretensje do trenera Maaskanta to żałowałem, że nie dostał propozycji pracy w Śląsku, bo wtedy grałby super ofensywnie i nie zabijał futbolu. Wtedy trzeba byłoby tu zrobić stadion na 100 tys, a nie na 43 - ironizował Orest Lenczyk.

Komentarze (0)