Kazimierz Moskal: Przy korzystnym wyniku drużyna uwierzy w siebie

- Przed takim spotkaniem nie trzeba szukać wielkich sposobów, aby zespół mobilizować - mówi przed piątkowym meczem 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław trener Wisły Kraków, Kazimierz Moskal.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Przed ostatnim meczem pierwszej rundy rozgrywek mistrzowie Polski tracą do lidera z Wrocławia aż 10 punktów. Ewentualna porażka ze Śląskiem pogrzebie do reszty szanse wiślaków na obronę tytułu. Moskal przekonuje, że jego piłkarze mają świadomość stawki: - Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że jest to bardzo ważny mecz. Śląsk jest liderem, na stadionie będzie ponad 40 tysięcy widzów. Wszyscy zdają sobie sprawę, w jakiej jesteśmy sytuacji i jestem przekonany, że dadzą z siebie wszystko.

W ubiegłotygodniowym ponownym debiucie Moskala w roli pierwszego trenera Wisły Biała Gwiazda przegrała u siebie z Górnikiem Zabrze 0:1, przedłużając tym samym serię ligowych porażek do trzech. - Musimy myśleć, że jeżeli uda się osiągnąć dobry wynik we Wrocławiu, to zespół na nowo uwierzy w to, że ciągle mamy dobrą drużynę. Tego nikt nam nie odbierze. Wiemy, że mamy potencjał i trzeba tylko wrócić do powtarzalności i znów zdobywać punkty. Są nieraz ciężkie chwile i zespół musi przez to przejść, ale mecze z faworytami czasami mogą być łatwiejsze. Wierzę w to, że będzie to dobre spotkanie z obu stron i powalczymy o zwycięstwo - tłumaczy Moskal.

W ostatnim meczu obu drużyn rozegranym w rundzie wiosennej minionego sezonu Śląsk pokonał we Wrocławiu Wisłę 2:0. Ówczesny trener krakowian, Robert Maaskant żalił się, że Śląsk gra antyfutbol. - Śląsk w ostatnich meczach pokazuje się z zupełnie innej strony - mówi Moskal. - Wtedy byli w innym punkcie niż teraz. Wiemy, w jakim momencie trener Lenczyk objął zespół. Zaczęli pracę od nowa. Na początku skoncentrowali się na poprawie gry w defensywie. Wiosenny mecz z nami też tak wyglądał. Kiedy ogląda się ostatnie spotkania Śląska, to widać, że ten zespół wie co robić z piłką, wie co chce grać i widać u nich tę pewność. Grają bardziej otwarty futbol i jest to na pewno inna drużyna niż z wiosny.

Moskal podobnie jak przed tygodniem w meczu z Górnikiem, tak teraz przy linii bocznej spotka starego znajomego. Był bowiem członkiem sztabu szkoleniowego Adama Nawałki, kiedy ten pracował w Wiśle, a teraz zmierzy się ze swoim byłym opiekunem, Orestem Lenczykiem, który prowadził Moskala przy Reymonta 22 w latach 2000-2001. - Były różne momenty w mojej krótkiej współpracy z trenerem Lenczykiem, bardzo skrajne - wspomina Moskal. - Trener Lenczyk często po meczach mówi, że jego zespół był w piekle, później w niebie, a następnie znów w piekle. Moja sytuacja z nim wyglądała podobnie. Zaczęło się od piekła, a później było już tylko lepiej. To był 2000 rok, kiedy trener Lenczyk przyszedł do Wisły. Były, delikatnie mówiąc, małe nieporozumienia między nami. I nawet nie chodzi o to, że mnie sadzał na ławce, choć wiadomo, że każdy chce grać. Problem sięgał gdzieś dalej, ale w pewnym momencie wyjaśniliśmy sobie wszystko. Potem było tylko lepiej i bardzo miło wspominam współpracę z trenerem Lenczykiem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×