Niewiele jednak brakowało, aby beniaminek z Bielska-Białej sprawił kolejną niespodziankę. Podbeskidzie już w tym sezonie pokonało Legię i Wisłę, a zremisowało z Lechem. Polonii nie dało rady, ale trzy punkty straciło dopiero w końcówce. - Wygrana z Podbeskidziem przyszła nam z dużym trudem, ale najważniejszej jest to, że stadion przy Konwiktorskiej w tym sezonie dalej jest niezdobyty. Nikt z nami tu nie wygrał! Gola straciliśmy bardzo szybko, ale podnieśliśmy głowy do góry. Walczyliśmy i ostatecznie wygraliśmy 2:1 - powiedział zawodnik Polonii.
Lepsza w wykonaniu Polonii była druga połowa. Przed przerwą gospodarze nie potrafili sobie poradzić z defensywą Podbeskidzia. - Gra nam się za bardzo nie kleiła. Na pewno każdego z nas w jakiś sposób przybił stracony gol. Ważne jednak, że potrafiliśmy podnieść głowy do góry i grać o zwycięstwo. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, która łatwo się nie załamuje - stwierdził Sadlok.
Goście w Warszawie na pewno udowodnili, że akurat grę z kontry mają dobrze opanowaną. Kilka razy Podbeskidzie w ten sposób efektownie zaatakowało bramkę Polonii. - Spodziewaliśmy się, że Podbeskidzie nastawi się na grę z kontry. Co z tego skoro już na początku właśnie po kontrze nas zaskoczyło. Źle weszliśmy w mecz. Zagraliśmy na początku za mało agresywnie i stąd strata gola - oznajmił obrońca Polonii. Sadlok po meczu docenił klasę rywala. - Był to naprawdę trudny przeciwnik. To beniaminek, ale jaki to beniaminek, skoro wcześniej wygrał z Legią, Wisłą i zremisował z Lechem. Ledwo się rozpoczął mecz, a "dostaliśmy" gola. Lepiej jednak stracić gola na początku meczu niż powiedzmy w 70. minucie. Przynajmniej mieliśmy dużo czasu na odrabianie strat - zakończył Sadlok.