Legia musi zadowolić się tylko wicemistrzostwem jesieni, chociaż po piątkowej porażce Śląska Wrocław z krakowską Wisłą, zakasała już rękawy na pierwszą lokatę. W niemałym stopniu plany Wojskowych zburzył właśnie ten, który z Legią identyfikuje się najbardziej. Jej były kapitan - Aleksandar Vuković. - Dla mnie w pewnym sensie był to mecz o honor. Wielu myślało, że ze względu na mój sentyment do Legii, nie podejdę do tego meczu ze stuprocentowym zaangażowaniem. Dziś swoje uczucia odstawiłem jednak na bok i dałem z siebie wszystko, aby pomóc drużynie - skomentował zaraz po meczu popularny "Vuko".
Legia, w obliczu twardej i konsekwentnej gry Korony, nie potrafiła rozwinąć skrzydeł i skorzystać ze swoich największych atutów. Podopieczni Macieja Skorży nie zdołali przełożyć wypracowanej przewagi w posiadaniu piłki na realne zagrożenie bramki Zbigniewa Małkowskiego. Nie oddali nawet jednego celnego strzału. - Po zdobytej bramce wiedzieliśmy, że do zwycięstwa wystarczy nam zachowanie uwagi w defensywie. Nie uważam, żeby Legia zagrała słabo. Broniliśmy się praktycznie całym zespołem - wyjawił receptę na zwycięstwo.
Przed spotkaniem Vuković zamieścił na jednym z portali społecznościowych zdjęcie przedstawiające jego samego w dresie Legii, oraz młodziutkiego Ariela Borysiuka, dla którego był niekwestionowanym wzorem. Dziś obydwaj panowie spotkali się na boisku. Ba, można zaryzykować stwierdzenie, że byli najlepszymi zawodnikami w swoich zespołach. - Z tego co widziałem z wysokości boiska, Ariel cały czas był pod grą. Bardzo dobrze radził sobie z przerzutami piłki. W ostatnim czasie zrobił wielki postęp i stał się bardzo ważnym ogniwem Legii. Prezentuje już piłkarską dojrzałość - komplementował postawę młodszego kolegi po fachu.
Moralny dylemat "Vuko" ma już za sobą i znów, bez żadnych rozterek, może kibicować byłemu klubowi. - Teraz dalej będę mocno trzymał kciuki za Legię we wszystkich jej pozostałych meczach. Życzę im jak najlepiej - zakończył.