Łodzianie zwyciężyli dość pewnie głównie dlatego, że Kolejorz był kiepsko dysponowany. - Gospodarze mieli swoje sytuacje, ale trudno im było przebić się przez naszą obronę. Naprawdę klarownych okazji im zabrakło, bo byli zmuszeni uderzać z dystansu. Jeśli chodzi o nas, to już w pierwszej połowie wyprowadzaliśmy niezłe kontry - stwierdził Piotr Grzelczak.
Ekipa Radosława Mroczkowskiego niezbyt często gościła pod polem karnym gospodarzy, lecz oddała sporo celnych strzałów. To duża poprawa w stosunku do poprzednich meczów. - Cały czas nad tym pracujemy. W ostatnich spotkaniach mieliśmy trochę kłopotów ze skutecznością, dlatego staraliśmy się je wyeliminować. Dodatkowy czas poświęcony na ten element przyniósł efekt w postaci trzech oczek w Poznaniu - dodał napastnik Widzewa.
Jaka była taktyka łodzian? - Mieliśmy świadomość, że Lech długo utrzymuje się przy piłce. Dlatego czekaliśmy na własnej połowie i liczyliśmy na wyprowadzenie kontry. Jak się później okazało, ten plan był właściwy, bo jedna z szybkich akcji przyniosła nam bramkę - oznajmił Grzelczak.
23-letni zawodnik nie wpisał się na listę strzelców, ale mógł to zrobić w 25. minucie, gdy w świetnej sytuacji uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Jasmina Buricia. - Otrzymałem dość trudną piłkę. Gdyby spadła trochę niżej, to przyjąłbym ją klatką piersiową. Wtedy łatwiej byłoby przygotować groźny strzał. Tymczasem musiałem opanować futbolówkę głową i nie do końca mi się to udało. Dlatego nie dałem rady mocno uderzyć - wyjaśnił.
Przed zespołem z Łodzi kolejny trudny wyjazd - do Krakowa na pojedynek z Wisłą. - Zwycięstwo w Poznaniu na pewno nas podbuduje. Wcześniej bowiem wygraliśmy poza domem tylko raz - we Wrocławiu. Cieszy, że przywozimy punkty z tak trudnych terenów. Z Białą Gwiazdą musimy zagrać równie dobrze jak w 1. kolejce u siebie. Jeśli powtórzymy ten występ, to może znów zainkasujemy cenne oczka na obcym stadionie - zakończył Grzelczak.