Poznaniacy zaczęli sezon efektownie i efektywnie. Wtedy większość widziała w Lechu głównego kandydata do mistrzostwa Polski. Z czasem gra podopiecznych Jose Marii Bakero stała się coraz bardziej przewidywalna i coraz mniej rywali dawało się na nią nabierać. Ostatecznie lechici po siedemnastu kolejkach zajmują piątą pozycję i mają aż dziewięć punktów straty do prowadzącego Śląska Wrocław. Jak zajmowaną pozycję ocenia Rafał Murawski? - Mogła być gorsza mając na uwadze sytuację jaką mieliśmy. Będziemy starać się atakować czołówkę z tej pozycji - mówi pomocnik Lecha.
- Całą rundę ciężko ocenić, bo graliśmy bardzo dobre spotkania, a także słabsze. Nawet, gdy przegrywaliśmy, to nie można powiedzieć, że były to tragiczne mecze w naszym wykonaniu, bo kontrolowaliśmy te spotkania i powinniśmy je wygrywać. Niestety tak to jest w sporcie - dodaje "Muraś".
Poznaniacy mogliby być w lepszych nastrojach, gdyby nie kryzys, który dopadł ich pod koniec sezonu. Przez pięć kolejek nie strzelili żadnej bramki i zdobyli w tym czasie tylko trzy punkty. Przełamać udało się w ostatnich spotkaniach z ŁKS-em Łódź i Zagłębiem Lubin, choć te mecze również były dalekie od ideału. - Dużo myśleliśmy na ten temat. Wina po części leży w każdym z nas. Musimy zrobić rachunek sumienia, wziąć się mocno do roboty i inaczej podejść do następnej rundy - przyznaje Murawski.
W ostatnim czasie atmosfera wokół Lecha była bardzo nerwowa. Kibice mają dość monotonnej gry i domagają się zwolnienia Jose Marii Bakero, w którym upatrują głównego winowajcy słabej postawy. Ich zdaniem Hiszpan zabija potencjał tej drużyny. A jak relacje z Bakero ocenia Murawski? - Myślę, że dobrze rozumiemy się z trenerem. Było to widać po początku rundy, gdy graliśmy to co trener oczekiwał i wygrywaliśmy - zakończył "Muraś".