Jeszcze na początku roku 2011 Tomasz Porębski walczył o miejsce w drużynie Młodej Ekstraklasy, ale latem zdobył w barwach Jagiellonii mistrzostwo Polski juniorów starszych i jego przygoda z piłką nabrała rozpędu. Trener Czesław Michniewicz postanowił dać kilku chłopakom ze "złotej" drużyny poważną szansę. Jednym z nich był właśnie Porębski, który w pierwszej drużynie Jagi zadebiutował 28 sierpnia w wyjazdowym meczu z Ruchem Chorzów. Nie był to udany występ młodego stopera. 19-latka po godzinie gry zaczęły łapać skurcze, a co istotne - zawinił przy utracie bramki, co doprowadziło do tego, że żółto-czerwoni przegrali (0:1).
- Różnie tę sytuację można rozpatrywać. Skoro nie czułem się na siłach, powinienem poprosić o zmianę, jednak ambicje wzięły górę i wyszło jak wyszło. Ważne, że się nie załamałem tym niepowodzeniem. Dostałem od trenera kilka dni wolnego, odpocząłem, przemyślałem wszystko, po czym wziąłem się ostro do pracy i dostałem kolejną szansę. Myślę, że pod koniec rundy w miarę dobrze to wyglądało, bo wytrzymywałem na boisku pełne mecze i większych błędów nie popełniłem - powiedział Porębski.
Dlaczego młodego obrońcę w meczu z niebieskimi po godzinie zaczęły łapać skurcze? - Po mistrzostwach Polski juniorów starszych miałem tylko trzy dni wolnego, po czym niespodziewanie dostałem telefon, że mam się stawić na trening pierwszego zespołu. To się później odbiło na moim pierwszym występie - tłumaczył Porębski.
W kolejnych meczach zawodnik nie miał miejsca w składzie Jagi i dlatego ponownie musiał grać w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. W 12. kolejce młodzieżowych rozgrywek zapewnił Jagiellonii wygraną z Górnikiem Zabrze (1:0), a już tydzień później drugi raz w życiu wybiegł w podstawowym składzie żółto-czerwonych w T-Mobile Ekstraklasie. Przeciwnik był nie byle jaki, gdyż białostoczanie zmierzyli się wówczas z będącą na fali Legią Warszawa. Porębski wraz z Thiago Cionkiem skutecznie wyłączyli z gry Daniela Ljuboję i dzięki dobrej postawie defensywy, Jaga bezbramkowo zremisowała z drużyną Macieja Skorży.
- Legia jest przeciwnikiem z najwyższej półki w naszej lidze, mającym bardzo groźnych napastników, a my zagraliśmy na zero z tyłu, co dla obrońców jest bardzo ważne. Spośród moich sześciu ligowych występów ten z Legią był najlepszy. Legia nie stworzyła za dużo okazji pod naszą bramką, ogólnie wtedy dobrze mi się grało - ocenił Porębski. - W pozostałych meczach, w których grałem, traciliśmy bramki i przegrywaliśmy. Może poza ostatnim z Lechią Gdańsk [1:0 dla Jagiellonii - red.], ale w tym spotkaniu akurat widziałem w swojej grze sporo minusów. Miałem kilka niepotrzebnych strat, co prawda wygrywałem pojedynki główkowe, ale nie był to najlepszy mecz w moim wykonaniu - zakończył wychowanek Jagi.
->Więcej o Jagiellonii Białystok