Według pierwotnych doniesień to Radosław Majdan oraz Piotr Ś. mieli prowokować i zaatakować policjantów, którzy przyjechali do pensjonatu, aby uspokoić imprezującą w godzinach nocnych młodzież. Piotr Ś. miał tak mocno pobić jednego z funkcjonariuszy, że złamał mu palec. Policjanci musieli wezwać posiłki i użyć gazu łzawiącego, aby obezwładnić piłkarzy.
Tymczasem według informacji portalu SportoweFakty.pl to nie piłkarze byli winni całego zajścia, lecz policjanci. Przyjechali oni pod pensjonat, aby uciszyć młodzież i w tym momencie z kafejki internetowej wychodzili Majdan oraz Ś. - Panowie, dajcie spokój chłopakom - zwrócił się pokojowo do funkcjonariuszy Piotr Ś., ale odpowiedź nie była już tak kulturalna. - A ty co się wtrącasz piłkarzyku? - usłyszał pomocnik Polonii Warszawa, po czym doszło do dalszych prowokacji ze strony policji. - Młody jesteś, mundur założyłeś i myślisz, że wszystko ci wolno? - stwierdził wtedy Piotr Ś.
Po wymianie zdań jeden z policjantów użył gazu łzawiącego, ale tak niefortunnie, że oprócz zawodników, gaz rozpylił się także w pobliżu drugiego funkcjonariusza. Potem Piotr Ś. został zaatakowany, a całą sytuację próbował załagodzić Radosław Majdan. Po pewnym czasie całą sytuację zauważyła recepcjonistka hotelu, która starała się wezwać pomoc, bowiem zauważyła, że Piotr Ś. został pobity.
Złamany palec jednego z policjantów to nie efekt agresywności Piotra Ś., lecz siły ciosów zadawanych przez policję. Najmocniej ucierpiały żebra Ś. oraz jego twarz, która była bardzo mocno poobijana.
Obaj piłkarze zostali zawieszeni przez Polonię, a jeśli stawiane im zarzuty okażą się prawdziwe, to dyscyplinarnie zostaną wyrzuceni z klubu. Piotr Ś., który przebywał w areszcie wyszedł z niego po wpłacie kaucji, która wynosiła 200 tysięcy złotych.