Andrzej Niedzielan stawił się w Krakowie jako wicekról strzelców polskiej ligi i miał być lekiem na nieskuteczną grę krakowian. Po sześciu miesiącach Niedzielan zawiódł na całej linii, dla klubu zdobył zaledwie jednego gola a to za mało jak na aspiracje Pasów. Prezes Janusz Filipiak nie ma szczęścia do pozyskiwanych graczy. Przez ostatnie lata przez zespół przewinęło się wielu piłkarzy, którzy oprócz wysokiej gaży jaką zażądali niczym szczególnym się nie wyróżnili. To spowodowało, że Cracovia zamiast bić się o miejsca w czołówce walczy kolejny sezon o przetrwanie na boiskach polskiej ekstraklasy. "Wtorek" pod Wawelem ma ogromnego pecha, nie tylko w Cracovii jest znany ze słabiej gry, również nie za dobrze wspominają go kibice Wisły Kraków. Krakowskie kluby jakoś mu nie leżą.
Teraz Niedzielan jest łakomym kąskiem w obecnym zimowym okienku transferowym. - Andrzej może będzie grał w niemieckiej Bundeslidze albo w polskiej ekstraklasie. Cały czas rozmawiamy z klubami jednak w tym momencie nie dostaliśmy jeszcze żadnej propozycji, która by nas zadowalała - mówi dla SportoweFakty.pl Karol Glomb, doradca piłkarza.
"Wtorek" łączony jest z wieloma polskimi klubami, podobno piłkarzem interesuje się Lechia Gdańsk, którą od niedawna prowadzi Paweł Janas, były selekcjoner reprezentacji Polski. To właśnie pod wodzą "Janosika" Niedzielan grał w kadrze najlepsze swoje dotychczas mecze, może Janas będzie chciał skorzystać ze swojego byłego podopiecznego. Lechia nie ma w swoim zespole tak klasowych napastników. Na pewno Niedzielan byłby dla gdańszczan dużym wzmocnieniem. - Lechia Gdańsk interesuje się Andrzejem, ale na razie nie dostaliśmy konkretnej propozycji z tego klubu - tłumaczy Karol Glomb. Niedzielan będzie musiał zmazać plamę jaką dał w rundzie jesiennej w barwach Cracovii i odbudować formę na wiosnę. W jakim klubie to zrobi dowiemy się zapewne niebawem.
Niedzielan może zagrać w Bundeslidze
Kilkanaście dni temu Cracovia, przedostatni klub ekstraklasy, rozwiązała umowę z Andrzejem Niedzielanem. Były reprezentant Polski do drużyny przy ulicy Kałuży przychodził jako gwiazdor, który w sezonie strzela minimum dziesięć goli, a odszedł jako niewypał. Teraz jest wolnym zawodnikiem.