Gram tylko o najwyższe cele - rozmowa z Władimirem Dwaliszwilim, piłkarzem Polonii Warszawa

Władimir Dwaliszwili będzie wiosną jednym z najlepiej opłacanych zawodników w T-Mobile Ekstraklasie, kibice Polonii Warszawa mają więc prawo wiązać z jego osobą duże nadzieje. Zimą miał oferty z Turcji i Belgii, wybrał jednak walkę o mistrzostwo Polski.

Kamil Kołsut: Do Warszawy przyleciałeś w czwartek, w Polsce jesteś więc już od kilku dni. Jak wrażenia?

Władimir Dwaliszwili: Jak na razie wszystko jest naprawdę w porządku. Jak powiedziałeś, jestem z zespołem od paru dni, zacząłem trenować. Wszyscy w zespole są do mnie nastawieni bardzo życzliwie, więc cóż mogę powiedzieć... Cieszę się, że tu jestem.

Wejście do zespołu nigdy nie jest łatwe. Podejrzewam, że z resztą zespołu zapoznawał cię inny tegoroczny nabytek Czarnych Koszul, kolega z ligi izraelskiej, Aviram Baruchyan?

- Dokładnie tak było. Muszę jednak przyznać, że wcześniej nie znałem osobiście Avirama, choć graliśmy w tej samej lidze. Kiedy jednak tu dotarłem, on na mnie czekał i to było bardzo pozytywne.

Podobno zimą mogłeś przebierać w transferowych ofertach. Jakie zespoły wchodziły w grę?

- Były jakieś propozycje, w grę wchodziły kluby tureckie i belgijskie.

Ligi i bogatsze, i wyżej notowane od polskiej ekstraklasy, ty wybrałeś jednak Warszawę.

- Chciały mnie pozyskać drużyny z niższej półki, ze środka tabeli. Ofertę Polonii wybrałem dlatego, że chciałem występować w klubie, który gra tylko i wyłącznie o najwyższe cele. Dla mnie to jest najważniejsze. Przyszedłem tutaj pomóc drużynie i zdobyć mistrzostwo Polski.

Miałeś wcześniej jakąś styczność z polskim futbolem? Podobno w Izraelu T-Mobile Ekstraklasa staje się coraz bardziej popularna.

- Tak, miałem okazję oglądać kilka meczów polskiej ligi. W Wiśle grają zawodnicy z Izraela, więc telewizja co jakiś czas pokazuje transmisje. Miałem między innymi możliwość śledzenia starcia krakowskiego klubu z Polonią, spotkanie było bardzo wyrównane, decydowała jedna bramka. Wcześniej nie znałem warszawskiego klubu.

O prezesie Wojciechowskim więc pewnie jeszcze zbyt wiele nie słyszałeś?

- Spotkałem się z nim, kiedy podpisałem kontrakt.

Właściciel Polonii lubi też umowy rozwiązywać. Koledzy zdążyli cię już przestrzec, że łaska prezesa na pstrym koniu jeździ i gdy ktoś zawodzi, cierpliwości Wojciechowskiego szybko się kończy?

- Nie wiem, co takiego ludzie o nim mówią, nie interesuje mnie to. On tutaj jest szefem i trzeba robić to, czego od nas oczekuje. Ja przyszedłem do Polski wykonywać moją pracę i nie chcę mieć z nikim żadnych problemów.

Polonia to środek do celu, kolejny krok w drodze do wielkiej kariery?

- Wydaje mi się, że tak, to kolejny szczebel. Chciałbym w przyszłości grać w jednej z najlepszych europejskich lig: angielskiej, niemieckiej bądź hiszpańskiej.

Kibice i trenerzy Czarnych Koszul wiążą z twoją osobą duże nadzieje. Co może dać Polonii Władimir Dwaliszwili?

- Zobaczymy, nie chciałbym o tym mówić. Mocno wierzę w siebie i myślę, że wszystko będzie w porządku. Na razie nie mogłem zagrać w sparingu, mam lekki uraz, ale za dwa-trzy dni powinienem być już do dyspozycji trenera.

Źródło artykułu: