Mistrzowie Polski najpóźniej ze wszystkich drużyn T-Mobile Ekstraklasy wznowili treningi po urlopach, bo dopiero 12 stycznia, czyli na niespełna miesiąc przed pierwszym oficjalnym meczem w 2012 roku z Legią Warszawa o Superpuchar Polski. - To jest wystarczająco dużo czasu, żeby przygotować się do rundy. Każdy z nas profesjonalnie podchodzi do zawodu i wykonał polecenia trenera na czas urlopów, więc dzięki temu zaczęliśmy przygotowania z wyższego pułapu - tłumaczy Wilk. Wiślacy zakończyli już pierwszy etap przygotowań - w poniedziałek wrócili do Polski po dziesięciodniowym pobycie w hiszpańskiej Olivie Novej: - To jest specyficzny, dość krótki okres przygotowawczy, więc i treningi są nieco inne niż w poprzednich okresach. Powoli dochodzimy do siebie po pierwszym tygodniu, który był najbardziej intensywny. Z trenerem Moskalem dużo ćwiczymy na siłowni, czego w ogóle nie było u trenera Maaskanta.
Wilk jest jednym z tych piłkarzy, którzy bardzo cenią sobie prywatność. Od kapitana Białej Gwiazdy nie mogliśmy się dowiedzieć, gdzie wyjechał na urlop: - Z najbliższymi, czyli rodziną i narzeczoną. Nie chcę mówić gdzie, ale coś się działo. Chętniej mówi za to o tym, jak spędzał czas wolny. - Moje myśli krążyły wokół sportu, ale próbowałem się odciąć od tego i informacje nie trafiały do mnie tak często jak podczas sezonu, kiedy wszystko przeglądam na bieżąco. Głód piłki jednak się pojawił i to jest najlepsze, że po takiej rozłące trenujemy z uśmiechami na twarzy. Trenowaliśmy według rozpiski, ale w moim przypadku samo bieganie bez celu nie jest przyjemne. Tłumaczyłem sobie jednak, że jest wyższy cel. Ćwiczyłem to z zaciśniętymi zębami i myślą, że to zaprocentuje na wiosnę. Wilk nie ukrywa, że na początku wolnego trochę sobie pofolgował i sięgnął po jedzenie, do którego w czasie sezonu nawet się nie zbliża: - Muszę przyznać, że "fast foody" mi smakują, chociaż nie są dobre nie tylko dla sportowca, ale i dla żadnego człowieka, ale mało znam osób, które tego nie lubią. Przez kilka dni w roku pozwalam sobie więcej na takie jedzenie, ale na szczęście nie mam problemów z odstawieniem tego albo z utrzymaniem wagi.
Wisła przystępuje do rundy wiosennej z dziesięciopunktową stratą do prowadzącego w ekstraklasie Śląska Wrocław. Do tego mistrzowie Polski wciąż są w grze w Lidze Europejskiej i Pucharze Polski. Mimo to krakowscy działacze w zimowym okienku transferowym nie przeprowadzili i na 99 procent już nie przeprowadzą żadnego transferu. - Bez nowych twarzy stać nas na obronę tytułu. Widocznie ludzie odpowiedzialni za transfery stwierdzili, że kadra jest na tyle silna, że nie trzeba jej na siłę wzmacniać. Teraz nasza w tym rola, żebyśmy udowodnili to na boisku - mówi Wilk i dodaje: - Poza tym patrząc na dwa okienka wstecz, tych transferów było sporo i były mocne przeobrażenia. Może więc przyszedł czas na pracę w tym składzie przez dłuższy okres?
W 1/16 Ligi Europejskiej los przydzielił Białej Gwieździe belgijski Standard Liege. Wilk nie był zadowolony z losowania: - Mimo wszystko liczyłem na Manchester City lub Manchester United, ale nie udało się. Jeśli chodzi o Standard, to pod względem sportowym jest to zespół w naszym zasięgu i szanse oceniam 50 na 50, ale najpierw myślimy o meczu o Superpuchar Polski z Legią. Postanowiliśmy, że koncentrujemy się na każdym najbliższym meczu. Nie myślimy o tym, co będzie za trzy, cztery tygodnie, tylko chcemy wygrać każdy najbliższy mecz, który dam nam trzy punkty lub awans do kolejnej rundy pucharów. Wiemy, jak wygląda nasza sytuacja, więc nie możemy sobie pozwolić na rozpędzanie się w trakcie rundy, tylko wygrywać od początku. Każdy mecz będzie dla nas o najwyższą stawkę, ale też wszyscy na to czekają, żeby zagrać w każdym meczu na 200 proc. Sprzymierzeńcem Wisły przynajmniej w lidze może być terminarz: wiosną na Reymonta 22 przyjadą Legia, Lech Poznań, Śląsk Wrocław czy Cracovia. - Faktycznie mecze z czołówką i derby gramy u siebie i to nas może tylko uskrzydlić, ale my nie mamy miejsca na błąd w żadnym spotkaniu - przekonuje Wilk.
Od października jest kapitanem Białej Gwiazdy, ale na każdym kroku podkreśla, że tylko zastępuje w tej roli kontuzjowanego Radosława Sobolewskiego, który dopiero wznowił treningi po zabiegu czyszczenia ścięgna Achillesa. - Wszyscy czekamy na jego powrót. Jest postacią, który ma duży wpływ na drużynę. Jeśli chodzi o moje podejście, to jego absencja nie ma wpływu na moje podejście. To, że Radek nie wrócił jeszcze do gry, nie sprawia, że jestem spokojny o miejsce i mniej pracuję. Życzę Radkowi powrotu do zdrowia, bo przede wszystkim jest moim kolegą - mówi. Obok "Sobola" Wiśle jesienią brakowało też między innymi kontuzjowanego Maora Meliksona. - Dla Maora kibice przychodzą na stadion. Chcą zobaczyć sztuczki w jego wykonaniu, ale nie tylko w jego - również autorstwa Ivicy Ilieva jak to zrobił choćby w meczu z Widzewem, przerzucając piłkę nad Dudu. Każdy ma swoją robotę do wykonania i mi to nie przeszkadza, że swoim bieganiem, wślizgami mogę pozwolić koledze na efektowną grę. To daje mi satysfakcję. Obawiam się, że jeśli miałbym sam zrobić coś takiego jak Ivica, to mogłoby się to zakończyć salwą śmiechu - puszcza oko Wilk.
Wiosną z Białą Gwiazdą będzie walczył na trzech frontach, ale sam ma też czwarty cel - jako jedyny wiślak ma szansę załapania się do 23-osobowej kadry reprezentacji Polski na Euro 2012. - Nie myślę w ten sposób. Nie wyznaczam sobie takich celów, ponieważ to jest za długi odcinek czasu - przekonuje. - Po pierwsze liczy się dobra gra w lidze, co zaprocentuje obroną mistrzostwa. Po drugie dobra gra w Lidze Europejskiej, bo gra w Europie na najwyższym poziomie jest ogromną satysfakcją. Mamy jeszcze Puchar Polski i na tym polu też zrobimy wszystko, żeby osiągnąć sukces. A dobre występy w tych rozgrywkach na może będą promować mnie do szerokiej kadry na Euro. Poza tym każdy z zawodników reprezentacji oprócz Rafała Murawskiego gra na co dzień szczebel wyżej ode mnie, bo w lidze niemieckiej albo francuskiej: Polanski, Matuszczyk i Dudka. Jeśli miałbym nawiązać z nimi walkę, to w ekstraklasie musiałbym być jednym z pięciu czołowych zawodników. Oprócz nich dołączyłbym jeszcze Ariela Borysiuka, którego gra bardzo mi się podoba, a jest pomijany przez selekcjonera. Skłamałbym jednak, mówiąc, że nie marzę o występie na Euro 2012.