Mocny początek Tomasza Brzyskiego

Tomasz Brzyski był najlepszym zawodnikiem Polonii w meczu z ŁKS-em. Doświadczony defensor w Łodzi potwierdził dobrą formę, którą imponował już w trakcie okresu przygotowawczego.

Brzyski przy Konwiktorskiej gra od dwóch lat, ostatnia jesień w jego wykonaniu była jednak przeciętna, a trener Jacek Zieliński częściej szukał dla niego miejsca na skrzydle, aniżeli na boku obrony, gdzie w drugiej części rundy pewny plac miał Dorde Cotra. Zimę były gracz chorzowskiego Ruchu przepracował jednak znakomicie, co można było zaobserwować w pierwszym w tym roku oficjalnym meczu.

W Łodzi Brzyski harował na całej długości i szerokości boiska. Nominalnie grał na lewej obronie, w praktyce dostępu do bramki Michała Gliwy broniło w piątek jednak tylko trzech defensorów, 30-latek nieustannie angażował się bowiem w akcje ofensywne, jego prostopadłe podania siały popłoch w szeregach obronnych gości, a w 15. minucie to po jego fantastycznym zagraniu w sytuacji sam na sam z golkiperem gospodarzy znalazł się Edgar Cani.

Kiedy łodzianie decydowali się na przeprowadzenie natarcia flanką obstawioną przez Brzyskiego, ich akcje nie miały żadnych szans na powodzenie, doświadczony zawodnik odpowiednio się bowiem ustawiał i w odbiorze radził sobie doskonale. Po przerwie mógł nawet strzelić gola, jego uderzenie z rzutu wolnego na słupek sparował jednak Bogusław Wyparło. Swojego występu oceniać jednak nie chce. - To dopiero pierwsza kolejka, a ja robię wszystko, by grać jak najlepiej. Oceniać powinien mnie jednak tylko i wyłącznie trener - wyjaśnia w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Jego zespół pokonał ŁKS bez większych problemów, Poloniści byli ekipą bardziej zgraną i dojrzałą, a przy większej dozie szczęścia spotkanie mogło zakończyć się wynikiem jeszcze wyższym. - Graliśmy konsekwentnie i zwyciężyliśmy zasłużenie - nie ma wątpliwości Brzyski. - Oczywiście spodziewaliśmy się, że rywal cofnie się praktycznie całym zespołem do obrony i będzie czeka na kontrę, w pierwszej połowie dwa razy nam zagrozili, to my byliśmy jednak lepsi.

Obu zespołom przyszło rywalizować na trudnej, zmrożonej murawie. U Polonistów odbiło się to przede wszystkim na grze obronnej, defensorzy popełniali proste błędy. - Było ślisko i przy każdej piłce zagrywanej do obrońcy i pomocnika trzeba było uważać, stąd przytrafiło nam się parę strat - wyjaśnia zawodnik Czarnych Koszul. Nie przeszkodziło to jednak jego drużynie w odniesieniu zwycięstwa, a Gliwa zachował czyste konto.

Komentarze (0)