Mecz już od pierwszych sekund był ciekawy, bo GKS od razu mógł wyjść na prowadzenie, by po chwili szczęśliwie uniknąć straty bramki. Przez całe 90 minut spotkanie było wyrównane i każdy wynik był możliwy. Ostatecznie szczęście uśmiechnęło się do gości, którzy po błędzie Marcina Kamińskiego i golu Dawida Nowaka zainkasowali trzy punkty. - Swoim uporem, podobnie jak Wisła ze Standardem, zdobyliśmy bramkę. Cieszę się, że odblokował się Dawid Nowak i trzy punkty, wiadomo jak ważne dla nas, jadą do Bełchatowa - mówi Kamil Kosowski.
W pierwszej połowie bełchatowianie długimi momentami prowadzili grę, a po przerwie nastawili się na kontrataki. Jeden z nich przyniósł gola. - Przyjechaliśmy po zdobycz punktową. Zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie i ostrożnie z tyłu, dzięki czemu nie pozwalaliśmy Lechowi rozwinąć skrzydeł. Zagrożenie stwarzał tylko po indywidualnych akcjach Rudneva, który pokazuje, że wybija się poza Polską rzeczywistość - opowiada Kamil Kosowski.
Spotkanie rozgrywane było w ciężkich warunkach. Murawa na pewno nie ułatwiała zawodnikom zadania i bieganie po niej kosztowało dodatkowe siły. Zdaniem Kosowskiego bardziej przeszkadzała ona poznaniakom. - Na pewno Lechowi nie pomogło boisko, choć trzeba przyznać, że obydwie drużyny miały takie same. Lech to jednak drużyna grająca technicznie, mająca w swoich szeregach zawodników grających kombinacyjną piłkę. Boisko nie ułatwiało więc piłkarzom Lecha zadania, a co za tym idzie denerwowało kibiców. Szkoda, bo to jeden z piękniejszych stadionów, jedni z lepszych kibiców i jedna z lepszych drużyn w Polsce - zakończył pomocnik GKS-u.
Kamil Kosowski: Rudnev wybija się ponad polską rzeczywistość
GKS Bełchatów dość niespodziewanie pokonał Lecha Poznań 1:0, ale trzeba przyznać, że nie jest to wynik niezasłużony, ponieważ podopieczni Kamila Kieresia grali z wyżej renomowanym zespołem jak równy z równym.