Musiałem podjąć męską decyzję - rozmowa z Marcinem Komorowskim, obrońcą Tereka Grozny

Dobre występy w Legii Warszawa i reprezentacji Polski stały się dla Marcina Komorowskiego przepustką do transferu do występującego w rosyjskiej Priemjer Lidze Tereka Grozny. - Musiałem podjąć męską decyzję - mówi defensor w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Marcin Ziach: Liga Europejska, walka o mistrzostwo Polski... Nie żal odchodzić z Legii w tym momencie?
Marcin Komorowski:

Na pewno jakiś żal jest. Zostawiam w Warszawie bardzo fajną drużynę, w fajnym momencie. W Legii mam wielu przyjaciół, a pod okiem trenera Skorży zrobiłem wielki krok w przód w mojej piłkarskiej karierze. Świetni byli też kibice, którzy nieśli nas po niejedno zwycięstwo. Takie jest jednak życie piłkarza, że raz za razem przychodzą nowe wyzwania. Dla mnie transfer do ligi rosyjskiej takim właśnie jest.

Większą rolę, kiedy odpowiadałeś Terekowi "tak" odegrały wyzwania sportowe, czy finansowe?
-

Nie da się ukryć, że jedne i drugie. Na pewno na transferze do Rosji zyskam finansowo, ale liga tam jest także ciekawa. Zdecydowałem się podjąć tego wyzwania i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak się uda, to będę szczęśliwy. Jak nic z tego nie wyjdzie, to też płakał nie będę i zacznę szukać nowych celów sportowych.

Do Groznego póki co jeszcze się nie wybierasz.
-

Wszystkie szczegóły transferu zostały dograne i pozostaje mi jedynie złożyć podpis na umowie. Póki co nie wiem jeszcze, kiedy wyjeżdżamy z Maćkiem Rybusem do Rosji, bo to jeszcze nie jest ustalone. Na pewno będzie to po rewanżowym meczu ze Sportingiem. To jest pewne.

Transfer do Tereka to mimo wszystko nie jest krok w tył? Twój nowy klub znajduje się w grupie spadkowej i walczy o utrzymanie...
-

Na pewno jest to ryzyko. Zostawiam w Warszawie zespół gotowy do walki o mistrzostwo Polski i awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów i do końca biłem się z myślami zadając sobie pytanie czy warto. W pewnym momencie musiałem jednak podjąć męską decyzję i mam nadzieję, że podjąłem decyzję słuszną. O tym, czy rzeczywiście postąpiłem słusznie pokaże to, co z Terekiem uda mi się osiągnąć. Jestem dobrej myśli.

Między Bogiem a prawdą - zadecydował aspekt sportowy czy finansowy?

- Każdy mówi, że na ten krok zdecydowałem się tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Na pewno każdy człowiek, który zawodowo kopie piłkę gra nie tylko dla przyjemności, ale też po to, żeby zapewnić byt sobie i rodzinie. Jeśli mam być szczery, to odpowiem - tak, finanse były ważne. Nie tylko analizowałem jednak sumę, jaka pojawiła się w kontrakcie, ale także wyzwanie sportowe, jakie przede mną stoi. Priemjer Liga to naprawdę liga silna, w której dane będzie mi rywalizować z bardzo ciekawymi drużynami. Sportowo na pewno na tym ruchu nie stracę.

Zanim będzie ci dane powalczyć z możnymi tej ligi Tereka czeka ciężka batalia o utrzymanie w ekstraklasie.
-

Mam tego pewną świadomość i za cel nadrzędny stawiam sobie teraz, by zrobić wszystko, by za pół roku grać z Zenitem Sankt Petersburg czy Spartakiem Moskwa. To będzie fajne wyzwanie i jestem przekonany, że z walki o utrzymanie także wyjdziemy zwycięsko. Terek nie jest drużyną najsłabszą z grupy spadkowej i na boisku postaramy się to udowodnić.

Do Rosji przenosisz się z Maciejem Rybusem. To był dodatkowy argument za wyjazdem do dość egzotycznego klubu?
-

Na pewno nie był to argument bez znaczenia. Wiadomo, że we dwóch zawsze jest raźniej i transfer Maćka pomógł mi w podjęciu tej trudnej decyzji. Mam nadzieję, że we dwójkę łatwiej przejdziemy proces aklimatyzacji i jak najszybciej będziemy w stanie pokazać pełnię swoich możliwości na boisku.

W sumie w Tereku będzie was trzech. Od lata w Czeczeni występuje już Piotr Polczak.

- Kontaktowałem się z Piotrkiem zanim zdecydowałem się na transfer. Rozmawiałem przede wszystkim o tym, jakie warunki sportowe panują w klubie i jakie jest nastawienie trenera. Co tu dużo mówić... Wiadomo, że Las Vegas to nie jest i ja sobie z tego zdaję sprawę. Wiem też w jakim celu tam jadę i na pewno nie jest to wycieczka. Chcę w Tereku grać i zarabiać pieniądze. Na wakacje na pewno wybiorę się gdzie indziej.

W Rosji też sobie popodróżujesz, bo odległości między miastami poszczególnych rywali grubo przekraczają nieraz tysiąc kilometrów.
-

Kiedy na taki wyjazd przyjdzie mi wyjechać, to będę się martwił. Dziś zupełnie o tym nie myślę. Najpierw musimy utrzymać się w Priemjer Lidze i tylko na tym się skupiam.

Wracając do Polski, myślisz, że medal za mistrzostwo Polski do ciebie powędruje?
-

Będę za chłopaków ściskał kciuki i starał się ich wspierać telepatycznie (śmiech). Drużyna Legii to zespół kompletny, gotowy do walki o naprawdę wysokie cele. Stać chłopaków na to, żeby najpierw na fotel lidera się dostać, a potem nie oddać go już do końca rozgrywek.

Rundę wiosenną Legia rozpoczęła jednak od porażki. Ty też żegnasz się z T-Mobile Ekstraklasą w nie najlepszym stylu.
-

Mecz w Zabrzu pozostawiamy już za sobą. Gdyby przyczyny tej porażki analizować, to na pewno w oczy rzucał się przede wszystkim brak skuteczności, bo nie strzeliliśmy bramki, w tyle tracąc dwie. To na pewno moje konto w jakimś stopniu obciąża, bo jako zawodnik linii defensywnej powinienem zrobić wszystko, by do tej straty nie doszło. Miejmy nadzieję, że w Lizbonie będzie to wyglądało zdecydowanie lepiej i z Legią pożegnam się zwycięstwem i awansem do 1/8 finału Ligi Europejskiej.

Źródło artykułu: