Dwie wieże w ataku Cracovii? Mało realne

Po rozwiązaniu kontraktu z Andrzejem Niedzielanem priorytetem dla Cracovii było sprowadzenie drugiego napastnika, który stanowiłby konkurencję dla Koena van der Biezena. W końcu tuż przed startem ligi Pasy wypożyczyły z Żalgirisu Wilno króla strzelców litewskiej ekstraklasy Deivydasa Matuleviciusa.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

23-letni Litwin zadebiutował w Cracovii już po dwóch wspólnych treningach z zespołem w meczu 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Lechią Gdańsk. Były gracz Odry Wodzisław Śląski pojawił się na boisku w 67. minucie gry, ale nie zajął miejsca van der Biezena, tylko stworzył z nim duet napastników. Po tym manewrze niemrawa do tej pory gra Pasów nabrała trochę wyrazu. - Deivydas rozruszał towarzystwo. Oby tak dalej - przyznał po spotkaniu trener Dariusz Pasieka.

Okazało się, że przy graniu na "chaos" osamotniony "Bizon" nie był w stanie wygrywać pojedynków powietrznych, siłowych i biegowych z dwoma stoperami gdańszczan, ale kiedy obok niego pojawił się równie dobrze zbudowany co on Matulevicius, obu zrobiło się na boisku luźniej. Dzięki temu też krakowianie w końcowych minutach doprowadzili do remisu - po dośrodkowaniu Hesdeya Suarta Litwin skupił na sobie uwagę obrońców, a Holender mógł znaleźć się w sytuacji strzeleckiej. Abstrahując od tego, że grał w tym meczu słabo, to była jego pierwsza okazja bramkowa i nie zmarnował jej. - Myślę, że trudno oczekiwać ode mnie, że wezmę piłkę na połowie boiska, a potem przejdę pięciu przeciwników - to nie jest moja gra. Potrzebuję podań. Miałem jedno, z którego strzeliłem bramkę, ale to trudne. Może i uratowałem Cracovii punkt, ale gram, by strzelać bramki. To moja praca. Na pewno cieszę się że strzeliłem z Lechią, ale chcę strzelać więcej, a jak mówiłem, to nie jest proste, jeśli nie ma wystarczająco dużo dośrodkowań - przyznał po końcowym gwizdku bez ogródek van der Biezen.

Jak na grę 1-4-4-2 zapatruje się Matulevicius? - Trener chciał odrabiać straty, więc postawił na nas obu. Myślę, że było dobrze, bo podnieśliśmy się z 0-1. Kiedy jest nas dwóch, jest łatwiej, bo gramy blisko siebie. Van der Biezen: - Mamy szybkich skrzydłowych: Visniakovsa, Saidiego, więc musimy wykorzystać ich atuty. Czy powinniśmy grać dwójką z przodu? Może i tak, bo teraz było lepiej gdy wszedł drugi napastnik, a w każdym razie lepiej niż zanim się pojawił.

Za zmianą taktyki po cichu opowiadają się też inni piłkarze Cracovii. - Trener wie najlepiej, co jest dla nas dobre. Ja nie jestem trenerem. Czasem to wychodzi lepiej, a czasem gorzej. Z Lechią to było akurat dobre - to głos Saidiego Ntibazonkizy. - Nie czytałem tego, co Koen mówił, ale wiem, o co mu chodzi. Atakujemy małą ilością zawodników, a z Lechią jeszcze linie były daleko od siebie, nie graliśmy kompaktowo i wyglądało to, jak wyglądało.

W tygodniu poprzedzającym mecz 19. kolejki ekstraklasy z Jagiellonią Białystok trener Pasieka trenował grę dwójką napastników, ale traktuje to tylko jako wariant zastępczy do zastosowania w zależności od wydarzeń na boisku. - Nie będziemy stawiali nic na głowie. Jesienią i w czasie przygotowań szlifowaliśmy taktykę, którą pod koniec rundy zdobywaliśmy punkty. Gdyby może było więcej czasu, to może byśmy się nad tym zastanowili. Na pewno wiemy, że to jest koncepcja, którą możemy wykorzystać. Obaj pokazali, że mają jakość i są w stanie grać razem - komentuje opiekun Pasów.

W tym sezonie zdarzyło się już, by Cracovia grała dwójką napastników, ale tylko za kadencji Jurija Szatałowa. W meczach z Legią Warszawa i Śląskiem Wrocław Niedzielan i van der Biezen grali razem od pierwszego gwizdka, a z Koroną Kielce i Łódzkim Klubem Sportowym tworzyli duet w drugiej połowie. Odkąd Szatałowa zastąpił Pasieka, Niedzielan i van der Biezen grali wymiennie w systemie 1-4-3-2-1, a w ostatnim meczu rundy jesiennej z Legią Warszawa w roli napastnika wystąpił Ntibazonkiza.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×