Arkadiusz Piech w meczu z Lechem Poznań wypracował pierwszego gola dla Niebieskich. Kolejkę wcześniej strzelił bramkę Śląskowi Wrocław. Z Kolejorzem piłkarze Ruchu Chorzów wygrali 3:0, a ze Śląskiem, we Wrocławiu zremisowali 1:1. - Można było wygrać we Wrocławiu, ale Śląsk też mógł zwyciężyć. Mieliśmy fajne sytuacje, szkoda. Taka jest jednak gra. Ważne, że zremisowaliśmy, bo jeden punkt też jest cenny - wspomina Piech spotkanie z wicemistrzem Polski.
Piech pochodzi ze Świdnicy, a więc do Wrocławia miał około 50 kilometrów. W WKS-ie nie dostał jednak poważnej szansy, nie zatrudniono go po testach. - Był kiedyś temat mojej gry w Śląsku Wrocław. Za czasów juniora byłem na testach. U kogo? Chyba u pana Ryszarda Tarasiewicza, o ile się nie mylę. Było to jeszcze za czasów, gdy byłem piłkarzem Polonii/Sparta Świdnica - wyjaśnia sam piłkarz.
- W sumie tak licząc, byłem we Wrocławiu chyba trzy, cztery razy na testach, ale to za czasów juniorskich. Dawno to było już. Wiadomo, że ciężko jest ze swoich okolic dostać się do klubu, w którym chciałby człowiek grać. Było co było, poszedłem w inną stronę. Widać, że mi się opłacało - dodaje Piech.
W tym sezonie strzelił już sześć goli, a Ruch - w którym gra - jest rewelacją rozgrywek. Po remisie we Wrocławiu Niebiescy ograli teraz Lecha Poznań i ciągle są w czołówce. - Wierzę, że wywalczymy dobrą pozycję w tabeli. Po to ciężko trenowaliśmy. Nikt od nas nie odszedł. Zobaczymy co będzie dalej. Na co stać Ruch? Na walkę, na nieustępliwość, zdobywanie punktów. Nie będę nic obiecywał, okaże się - zaznacza filigranowy napastnik, "żywe srebro", jak się o nim mówi.
Do futbolu na wysokim poziomie trafił dość późno. Może dlatego nie gra jeszcze w jednym z czołowych klubów w polskiej lidze, chociaż teraz spekuluje się, że latem może zmienić otoczenie. - Może nie było człowieka, który mną pokieruje. Janusz Gol miał trochę lepiej. Tak to jest w Polsce, jak się nie jest w mieście wielkim, gdzie jest prężna piłka, Ekstraklasa. Graliśmy w czwartoligowym klubie. W pewnym momencie z Grecji wrócił Jarek Solarz, który zabrał się za menadżerkę i nas pociągnął wyżej - wyjaśnia.
Z Januszem Golem, aktualnie piłkarzem Legii, zna się bardzo dobrze. Obaj pochodzą z tego samego miasta. - Życzył mi powodzenia w meczu ze Śląskiem. Bardzo dobrze się znamy - mówił po meczu z WKS-em. Z wrocławianami Piech wpisał się na listę strzelców.
Formacja ofensywa Ruchu jest bardzo silnie obsadzona. Szkoleniowiec Waldemar Fornalik do dyspozycji, poza Piechem, ma takich zawodników jak Andrzej Niedzielan, Paweł Abbott czy Maciej Jankowski. - Tak zarząd wybrał, jest rywalizacja z przodu. Chyba na dobre nam to wychodzi - komentuje Piech. - Jest nas czterech. Jest zdrowa rywalizacja. Andrzej Niedzielan wraca po przerwie, chyba z miesiąc nie trenował. Widać już u niego postępy. Jest Paweł Abbott, który cały czas czeka. Walczymy między sobą - dodaje.
Zimą do drużyny dołączył właśnie Niedzielan, który wcześniej był gwiazdą Niebieskich. - Pewnie, że można się coś nauczyć od Andrzeja Niedzielana. Ja tylko żałuję, że on nie został wcześniej, jak był Artur Sobiech, bo naprawdę był w wysokiej formie, razem z Arturem. Jest on bardzo komunikatywnym człowiekiem i dużo pomaga. Mówi, jak się ustawić na boisku, co robić - komentuje napastnik Ruchu.
Jaka jest złota recepta na sukcesy klubu, w którym przecież się nie przelewa? - Przede wszystkim mieć żelazną defensywę, dobrze się ustawiać. Potem mamy szybko przejść z obrony do ofensywy. Jedno, drugie podanie do przodu i jedziemy z kontrą. Na tym cały czas bazujemy i jakoś to nam wychodzi - podsumowuje piłkarz.
W sobotę Ruch Chorzów ograł Lecha Poznań 3:0. Niebiescy mają już na koncie 33 punkty.