Umiejętnościom 28-letniego napastnika trener Radosław Mroczkowski uważnie przyglądał się podczas zgrupowania w Tunezji i ostatecznie - wspólnie z klubowymi działaczami - zdecydował, że zawodnik mający za sobą występy w reprezentacji kraju może stać się następcą Piotra Grzelczaka i powinien związać się kontraktem z łódzkim klubem.
Były zawodnik Stade Tunisien umowę podpisał w piątek i kwestia jego występu w spotkaniu z Polonią ważyła się do ostatniej chwili. Początkowo wydawało się, że w ataku będzie biegał osamotniony Princewill Okachi, ewentualnie wspomoże go Mariusz Stępiński (Przemysław Oziębała z powodu kłopotów zdrowotnych wylądował w szpitalu), finalnie jednak Ben Dhifallaha udało się do gry zatwierdzić i wystawienie go w podstawowym składzie było strzałem w dziesiątkę.
- Zaliczył dobry debiut. Trenerzy mieli okazję go zobaczyć już gry trenował z nami w Tunezji i ten mecz pokazuje, że trafił do nas nieprzypadkowo - mówi Maciej Mielcarz. - W trakcie zgrupowania prezentował się tak, jak przeciwko Polonii, przyglądałem się ponadto jego CV i jest naprawdę imponujące. Z Podbeskidziem przed tygodniem nie zagrał, ale nie chcę gdybać, czy jego występ by coś zmienił, bo nasza forma była wówczas niezbyt dobra.
Ben Dhifallah od samego początku był aktywny, nieustannie niepokoił defensorów Czarnych Koszul i potrzebował ledwie kwadransa, by - po fatalnym błędzie Michała Gliwy - zdobyć swoją debiutancką bramkę w barwach nowego zespołu. Kilkanaście minut później, po prostopadłym podaniu z głębi pola, był bliski drugiego trafienia, nieznacznie uprzedził go jednak Tomasz Brzyski, który efektownym strzałem skierował futbolówkę do własnej bramki.
- Pokazał, że jest zawodnikiem, który może nam dać dużo wartości i możliwości - nie ma wątpliwości Mroczkowski, pytany o występ nowego zawodnika. - Cieszę się, że mamy gracza, który jest groźny potrafi utrzymać piłkę. W meczu z Polonią pokazał, że nie pomyliliśmy się przy jego transferze - nie ma wątpliwości szkoleniowiec łódzkiego klubu.
Tunezyjczyk wygrał większość pojedynków główkowych, umiejętnie się zastawiał, rywale kilkukrotnie uciekać musieli się do przewinień. - Robił dokładnie to, co do niego należało. Przytrzymywał piłkę, wygrywał główki i pokazał, że jest pożytecznym graczem, który doda nam jakości - chwali swojego nowego kolegę Łukasz Broź. Kilka cierpkich słów pod adresem Widzewiaka kieruje za to Marcin Baszczyński. - Kłopoty to on sprawiał chyba przede wszystkim sędziemu, bo ciągle się przewracał i krzyczał - nie kryje defensor Czarnych Koszul.
- Przed meczem zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że w zespole przeciwnika zagra napastnik nietuzinkowy. Wiedzieliśmy, że to będzie chłopak dobrze walczący w powietrzu, grający tyłem do bramki i sprytny. Lwią część tego wszystkiego, co było w naszej grze złe, spowodowaliśmy sobie jednak sami - podkreśla z kolei trener Polonii, Jacek Zieliński. Jego podopieczni na Ben Dhalifallę nie mogli znaleźć recepty, kolejnym rywalom będzie już jednak łatwiej, bo Tunezyjczyka w akcji widzieli.