To, na co wszyscy czekali, w końcu stanie się w środę faktem. Stadion Narodowy przy okazji towarzyskiej potyczki pomiędzy reprezentacjami Polski oraz Portugalii przejdzie piłkarski chrzest bojowy. - Niesamowicie cieszę się, że możemy rozegrać tutaj po raz pierwszy międzypaństwowe spotkanie. Także piłkarze z niecierpliwością czekają na to spotkanie. Przy tak licznej publiczności spodziewamy się dobrego meczu - od optymistycznych słów rozpoczął swoją wypowiedź na przedmeczowej konferencji prasowej Franciszek Smuda, selekcjoner polskiej kadry.
- Wydaje mi się, że będzie okazja do tego, aby się sprawdzić i zobaczyć, w jakim miejscu się obecnie znajdujemy. Będzie to dla nas taki generalny test naszych możliwości na nowym stadionie - wtórował mu kapitan Jakub Błaszczykowski.
Wszystkich kibiców z pewnością frapuje skład, w jakim Polacy wybiegną w środę na to spotkanie. Jednak polski trener nie uchylił nawet rąbka tajemnicy. Było to spowodowane znakiem zapytania, jaki stoi przy nazwisku borykającego się z urazem Roberta Lewandowskiego. - Tym razem nie mogę podać składu, właśnie z uwagi na Roberta. Zawsze, gdy podaję na konferencji prasowej skład, potem wypada mi z niego ze dwóch piłkarzy - powiedział dość przewrotnie, jak gdyby nie chcąc, aby tego typu sytuacja się powtórzyła.
Konfrontacja z tak silnym teamem, jakim jest ekipa Portugalii, to dobra okazja to wypróbowania możliwości wielu piłkarzy. Można w ich trakcie zrobić więcej zmian niż w regularnych potyczkach na szczeblu międzynarodowym i nie tylko. Czy Franciszek Smuda zdecyduje się na rotowanie składem? - Mecze towarzyskie to zupełnie inna rzecz. Postaram się więc zrobić jak najwięcej zmian. Jeżeli jednak spotkania układa się będzie dla drużyny bardzo dobrze, to nie będę wprowadzał za dużo korekt, aby nie siadła nam gra - zapowiedział.
- W pojedynku z Portugalią chciałby zaoszczędzić zawodników, którzy regularnie grają w klubach i mają już sporo w nogach - mam tu na myśli m.in. Kubę Błaszczykowskiego, Łukasza Piszczka, Roberta Lewandowskiego czy Ludovica Obraniaka. Jednak nigdy nic nie wiadomo. Mnie też zależy na wyniku. Jeżeli jest dobra gra, trzeba ją kontynuować - dodał po chwili namysłu.
Czy mimo to możemy spodziewać się jakichś innowacyjnych rozwiązań? Wszak mecze z tak ofensywnie grającymi rywalami rządzą się swoimi prawami. - Mamy już wypracowany nasz styl gry. Już w zeszłym roku graliśmy praktycznie jednym systemem - rozwiał wszelkie wątpliwości polski trener.