Come back Filipa Burkhardta

Filip Burkhardt jeszcze niecałe trzy lata temu zapowiadany był jako wielki talent. Jego kariera nie potoczyła się jednak tak, jakby tego życzył sobie sam zawodnik. Po straconych dwóch latach, gdzie uzdolniony pomocnik tułał się po różnych klubach, postanowił związać się z Wartą Poznań, w której chce się odbudować i marzy, aby zagrać z tym klubem w ekstraklasie. Jego debiut w Zielonych wypadł dobrze, a udokumentowany został dwoma bramkami, w tym jedną przepięknej urody.

Filip Burkhardt pochodzi z Poznania. W dorosłą piłkę wszedł w barwach Amiki Wronki, w której zadebiutował w sezonie 2003/2004 mając 17 lat. W następnych dwóch sezonach dość często pojawiał się na boisku, głównie jako rezerwowy. Wydawało się, że już wkrótce może zostać solidnym rozgrywającym. Jego kariera stanęła na rozdrożu po fuzji z Lechem Poznań. Franciszek Smuda od początku był sceptycznie nastawiony do niespełna 19-letniego zawodnika, który nie imponował warunkami fizycznymi, a na tym punkcie "Franz" był przewrażliwiony.

Wiadomo było, że "Bury" nie ma wielkich szans na występy w Lechu, więc jeszcze w tym samym okienku transferowym został wypożyczony do Widzewa Łódź. Jednak i tam kariery nie zrobił, łącznie występując w dwóch spotkaniach. Jak się okazało były to, jak do tej pory, jego ostatnie występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Łącznie ma ich na swoim koncie czterdzieści, a zdobył w nich pięć bramek, w tym niektóre naprawdę pięknej urody. Wiosnę 2007 roku spędził na wypożyczeniu do wówczas drugoligowej Jagiellonii Białystok, gdzie otrzymał szansę gry w kilku spotkaniach. Jesień poprzedniego sezonu spędził z kolei w drużynie Młodej Ekstraklasy Lecha, ale nawet tam nie grał zbyt wiele.

Obecny rok będzie chyba dla Burkhardta najlepszy od dłuższego czasu. Podczas zimowego okienka transferowego został wypożyczony do Tura Turek, gdzie wreszcie zaczął regularnie pojawiać się na boisku. Po zakończeniu sezonu rozwiązał swój kontrakt z Lechem i trafił do Warty. - Gdzieś się zagubiłem i popełniłem błąd. Spodziewałem się, że moje losy potoczą się inaczej - roztrząsa przebieg swojej kariery Filip Burkhardt.

21-letni pomocnik miał przemierzać ślady swojego brata, Marcina Burkhardta, który obecnie gra w Szwecji. Filip nie zdecydował się jednak na taki ruch, chociaż szukał tam pracodawcy. - Mogłem zostać w Szwecji, ale nie uważałem tego za optymalne rozwiązanie, dlatego wróciłem do Warty. Trener Baniak umożliwił mi grę w tym klubie, z czego się bardzo cieszę. Chciałbym odbudować swoją formę i pomóc drużynie w awansie do ekstraklasy - mówi optymistycznie nowy pomocnik Zielonych. - Ja właściwie wychowałem się w Warcie, bo tu stawiałem swoje pierwsze kroki piłkarskie. Potem przychodziłem już tylko jako kibic.

Burkhardt jest bardzo zadowolony z przenosin do Warty. Mimo iż nie jest to zbyt popularny klub w Poznaniu, bo prawie wszyscy kibicują Lechowi, to on jednak wierzy, że z Zielonymi będzie świętował sukces. - Atmosfera jest fajna, gra się przyjemnie, drużynę mamy dobrą i oby tak zostało - opowiada zawodnik.

"Bury" chciałby zagrać z Wartą w ekstraklasie i przekonuje, że klub ten stać na wywalczenie awansu. Patrząc na nazwiska w kadrze poznańskiego klubu, to rzeczywiście większość ma spore doświadczenie pierwszoligowe. O wiele gorzej jednak z funduszami. Jak Burkhardt widzi swoją przyszłość? - Związałem się z Wartą rocznym kontraktem. Chciałbym z tym klubem awansować do ekstraklasy. Jest to możliwe, bo w piłce może się wszystko wydarzyć - zdradza były piłkarz Amiki.

Burkhardt w minionej kolejce zadebiutował w Warcie w meczu przeciwko Stali Stalowa Wola, który zakończył się zwycięstwem poznaniaków 2:1. Zdobył dwie bramki, w tym jedną przepięknej urody, ale po spotkaniu wystawił sobie negatywną opinię. - Na pewno nie czuję się bohaterem tego spotkania. Nie mogę meczu zaliczyć do udanych. Strzeliłem dwie bramki, ale zagrałem słabo i na pewno stać mnie na więcej. Muszę brać więcej odpowiedzialności na siebie, bo teraz przeszedłem troszeczkę obok meczu. Cieszy jednak zwycięstwo drużyny i oby tak dalej - twierdzi pomocnik Zielonych. - Chciałem bardzo, żebyśmy ten mecz wygrali. Zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia. Było ciężko, ale dowieźliśmy upragnione trzy punkty.

Bramka z 42. minuty, gdy potężnym strzałem z 25 metrów ulokował piłkę w siatce, przypominała jego najpiękniejsze trafienia za czasów gry we wronieckim klubie. Podobnego zdania był również sam piłkarz. - Ostatni raz podobną bramkę zdobyłem z Wisłą Płock w ekstraklasie w barwach Amiki - mówi były młodzieżowy reprezentant Polski. - Bramki chciałbym zadedykować mojej dziewczynie, Paulinie.

Burkhardt, mimo iż stwarzał spore zagrożenie pod bramką Stali, nie rozegrał całego spotkania. Boisko opuścił w 75. minucie. Jak się okazało, była to zmiana wymuszona problemami zdrowotnymi. - Zgłaszałem trenerowi, że rozbolał mnie żołądek. Wolałem, żeby wszedł jakiś zdrowy kolega, który mógł grać na sto procent. Wiadomo, że liczy się zwycięstwo drużyny, a nie to, żebym grał cały mecz - opowiada.

Warta ma problem z nominalnymi napastnikami, bowiem Marcin Klatt cały czas szuka optymalnej formy, więc ciężar zdobywania bramek spoczywa na pomocnikach, w tym m. in. na "Burym". Poznaniacy w formacji ofensywnej mają piłkarzy o słabych warunkach fizycznych. - Myślę, że to nie będzie problem, lecz nasza siła. Niscy, szybcy zawodnicy mogą grać kombinacyjnie i tym chcemy zdobywać punkty - zakończył Filip Burkhardt.

Źródło artykułu: