Polonia wiosenną część rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy rozpoczęła słabiutko, z trzech meczów wygrała tylko jeden i nie zdołała wykorzystać słabej dyspozycji pozostałych drużyn z czołówki ligowej tabeli. Zdaniem części mediów słabe rezultaty powiązane były z konfliktem, do jakiego doszło wewnątrz zespołu i w wyniku którego mecz z GKS-em Bełchatów na ławce rozpoczął Bruno Coutinho.
Oliwy do ognia do ognia dolał prezes Józef Wojciechowski, który w rozmowie z jedną z gazet oznajmił, że dotarły go informacje o buncie i zna nawet prowodyra (miał nim być Brazylijczyk), a po powrocie z wakacji błyskawicznie weźmie się za porządkowanie sytuacji i problematycznych zawodników ukaże.
Zupełnie inny pogląd na całą sytuację ma jednak Zieliński, który istnieniu konfliktów wewnątrz zespołu zdecydowanie zaprzecza. - Nawet nie mam zamiaru tego komentować - mówi niezadowolony szkoleniowiec. - Pierwsze słyszę o tym, że miałem jakąś poważną rozmowę z Bruno, znowu ktoś próbuje dopisać sobie jakiś scenariusz. W moim zespole nie ma żadnego konfliktu, a wszystkie tego typu doniesienia traktuję z uśmiechem.
Co jednak z wywiadem środowiskowym, jaki rzekomo przeprowadził Wojciechowski, dowiadując się o problemach wewnątrz drużyny? - Nie mam pojęcia, co to było - przyznaje Zieliński. A po chwili spieszy z wyjaśnieniem. - Zawsze jest tak, że jak zespołowi nie idzie, to szuka się - że tak brzydko powiem - kwadratowych jaj, jakiś konfliktów, opinii "fachowców" na temat naszej gry. Za każdym razem coś się takiego znajdzie - nie ma wątpliwości trener Polonii.
Doniesienie o rzekomych nieporozumieniach zdecydowanie dementuje też Bruno. Wygląda więc na to, że informacje o rzekomym konflikcie były wyssane z palca. - Jest nawet takie chińskie przysłowie, że jak chcesz uderzyć psa, to zawsze znajdzie się kij. A takich kijów na Konwiktorskiej leży mnóstwo - podsumowuje Zieliński.