W mojej filozofii taktyka jest dobierana do piłkarzy - rozmowa z Mariuszem Rumakiem, trenerem Lecha

- Trener Bakero dobierał wykonawców do ustawienia. U mnie najpierw analizujemy jakich mamy graczy i według tego ustalamy system - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Mariusz Rumak. Nowy szkoleniowiec Lecha przedstawił własną filozofię prowadzenia zespołu, a także przybliżył kulisy współpracy ze swoim hiszpańskim poprzednikiem.

Szymon Mierzyński: Już w debiucie miał pan bardzo trudne zadanie - wyjazdowy mecz z Wisłą Kraków. 0:0 nie jest wynikiem z marzeń, ale można być chyba zadowolonym, wszak pozytywna zmiana jakościowa była widoczna...

Mariusz Rumak: Po tym spotkaniu towarzyszą mi bardzo pozytywne odczucia. Zespół pokazał, że ma charakter i stanowi kolektyw. Było to widoczne zwłaszcza gdy przyszło nam grać w osłabieniu. Dodatkowo mieliśmy kilka klarownych sytuacji.

Z Wisłą stoczycie swoisty trójmecz. Która jego część jest ważniejsza - ligowa czy pucharowa? Wydaje się, że tą drugą drogą dużo łatwiej będzie zrealizować główne cele klubu, a więc awans do Ligi Europejskiej.

- Ja nie dzielę meczów w taki sposób. Pamiętajmy, że w spotkaniach ekstraklasy mamy do zdobycia jeszcze trzydzieści punktów, a to bardzo dużo. Dlatego nie ma powodu, by ligę traktować mniej priorytetowo niż Puchar Polski.

Czy skład na najbliższe spotkanie z Wisłą będzie się różnił od tego z piątku?

- To będzie optymalna jedenastka na dany dzień. Moja filozofia jest taka, że nie gram stale tą samą grupą zawodników. W ogóle u mnie nie ma pojęcia pierwszego składu. Jeśli w danej chwili uznam, że roszady są konieczne, to je przeprowadzę. Ostatnie spotkanie w Krakowie pokazało, że piłkarze wchodzący z ławki stanowili wzmocnienie. Nie byli ani trochę słabsi niż ci, którzy grali od pierwszej minuty.

Co do meczu z Białą Gwiazdą, to dużym zaskoczeniem był występ na lewym skrzydle Vojo Ubiparipa. Dał mu pan szansę, jednocześnie sadzając na ławce Aleksandara Toneva. Czy efekty tej roszady były zadowalające?

- Nie podchodziłbym do sprawy na zasadzie "Tonev usiadł, a Ubiparip zagrał". Oceniajmy tą zmianę przez pryzmat tego, co Vojo pokazał. Uważam, że wypełnił swoje zadania. Szkoda tylko, że dostaliśmy czerwoną kartkę. To zmusiło nas do pewnych modyfikacji i nie do końca mogliśmy grać tak jak planowaliśmy. Dwie zmiany były podyktowane koniecznością reakcji na boiskowe wydarzenia. Mam tu na myśli złamany nos Huberta Wołąkiewicza i wykluczenie Mateusza Możdżenia.

Jaka jest aktualna dyspozycja Toneva? To zawodnik, który nawet w słabszych meczach Kolejorza był wyróżniającą się postacią...

- Na pojedynek z Wisłą przygotowałem określoną taktykę i akurat on nie do końca mógł ją zrealizować. Nie można powiedzieć, że Tonev obniżył loty, jego forma jest taka sama jak wcześniej. Nie wykluczam, że w następnym spotkaniu pojawi się w wyjściowej jedenastce, bo tego może wymagać plan gry. Zresztą nie jest powiedziane, że Tonev nie zagrałby już w piątek. Problem w tym, że pojawiła się kontuzja Wołąkiewicza i kartka Możdżenia, co ograniczyło nam pole manewru.

Wróćmy do czasu, gdy był pan jeszcze asystentem Jose Marii Bakero. Na ile ten szkoleniowiec słuchał rad współpracowników? Czy był otwarty na propozycje członków sztabu?

- Rozmawialiśmy, słuchał wszystkich rad, natomiast decyzje podejmował samodzielnie.

Jakby pan określił swój wpływ na to co się wtedy działo w zespole?

- Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Przeprowadzałem część zajęć, rozmawiałem z zawodnikami, a więc na pewno miałem jakiś wpływ. Jednak na poziomie podejmowania decyzji ostatnie słowo należało do trenera Bakero. Zresztą miał do tego pełne prawo.

Gdy przejął pan stanowisko pierwszego szkoleniowca, od razu pojawiły się zmiany w składzie i ustawieniu. Czy to oznacza, że jeszcze za kadencji Jose Marii Bakero coś można było zrobić lepiej?

- Wtedy była jasno określona filozofia. Zawodnicy byli dobierani do systemu gry. Ja natomiast uznałem, że będzie odwrotnie, a więc taktyka będzie dostosowywana do piłkarzy. To jest zasadnicza różnica. Trener Bakero grał ustawieniem 1-4-3-3 i do niego szukał wykonawców. U mnie najpierw analizujemy jakich mamy graczy i według tego ustalamy system.

Semir Stilić otwarcie przyznał, że taktyka trenera Bakero się nie sprawdziła. Czy pan też pokusi się o tak radykalną opinię?

- Zdecydowanie nie. Jeśli spojrzymy całościowo, na wszystkie mecze, to nie można powiedzieć, że ten system się nie sprawdził. Przecież początek sezonu mieliśmy fenomenalny. Choćby z tego powodu nie mogę się zgodzić z taką tezą.

Co pan czuł, gdy zaproponowano panu przejęcie zespołu? Presja w Poznaniu jest wyjątkowo duża...

- Nie sprawia mi ona żadnego problemu, a wręcz mobilizuje mnie do pracy. Presja to przecież nic nienormalnego, zmaga się z nią każdy trener pracujący na określonym poziomie. Trzeba z tym żyć. Przed meczem z Wisłą sobie poradziłem, zobaczymy co będzie dalej.

Czy władze klubu też wywierają na panu presję, czy może otrzymał pan kredyt zaufania na jakiś czas?

- Ze strony prezesów nie ma żadnej presji. Nie zmienia to oczywiście faktu, że każdy oczekuje wyników i nikogo nie zadowala miejsce, na którym jesteśmy. Jeśli chodzi o mnie, to zawsze pojawia się niepewność związana z tym jak potoczy się mecz. Jestem przekonany, że pod względem wykonanej pracy zmierzamy we właściwym kierunku, ale przecież nigdy nie wiadomo, czy nie dojdzie do kontuzji, czerwonej kartki albo innego zdarzenia, na które nie mamy żadnego wpływu.

Źródło artykułu: