Przez długi czas w środowym meczu Pucharu Polski w Zdzieszowicach, gdzie miejscowy Ruch podejmował imiennika z Chorzowa, zanosiło się na niespodziankę. Ostatecznie czołowy zespół ekstraklasy w piętnaście minut zdobył cztery gole i spokojnie może myśleć o rewanżu na własnym stadionie. - Przyznam, że o tym pojedynku już nie myślimy. Teraz najważniejsza jest dla nas konfrontacja z Podbeskidziem - stwierdza Waldemar Fornalik i irytuje się. - Trochę dziwnie to brzmi, że wszędzie podkreśla się, iż do 75 minuty była sensacja, bo Ruch Chorzów przegrywał. Ja bym sobie jeszcze mógł dopisać do dorobku wygranych z pięćdziesiąt meczów, gdy prowadziłem do sześćdziesiątej, siedemdziesiątej lub osiemdziesiątej minuty. Spotkanie trwa dziewięćdziesiąt minut i liczy się tylko i wyłącznie wynik końcowy - podkreśla szkoleniowiec Niebieskich.
Trenera Ruchu nie zaskoczyła w meczu sytuacja z końcówki pojedynku, gdy technicznymi zagraniami popisywał się Rafał Grodzicki. - Zapraszam na treningi. Rafał ma czasami niekonwencjonalne zagrania - stwierdza Fornalik, który nie chciał się odnosić do sytuacji z rzutem karnym. - Ile osób, tyle opinii - kończy opiekun Ruchu Chorzów.