Przez dziesięć sezonów w barwach GKS-u Katowice Mariusz Muszalik rozegrał ponad 150. spotkań. W sobotni wieczór charakterny zawodnik znów zagości przy Bukowej. - Zawsze kiedy przyjeżdżam na ten stadion serce mocniej bije. Nie może być jednak mowy o żadnych sentymentach. Gram teraz dla Radzionkowa i tylko Radzionków się dla mnie liczy. GieKSa na zawsze pozostanie w moim sercu i będę ją nam nosił do końca życia, ale w trakcie meczu będzie się liczyła tylko walka o zwycięstwo dla Ruchu - zapewnia doświadczony gracz Cidrów.
Półtora roku temu bardzo realny był powrót Muszalika do Katowic. Rozmowy były zaawansowane, ale ostatecznie piłkarz wzmocnił szeregi Piasta Gliwice. - Po spadku z ekstraklasy z Odrą byłem po rozmowach z prezesem Krysiakiem. Z różnych powodów do podpisania umowy w Katowicach jednak nie doszło i trafiłem do Gliwic - wyjaśnia "Muszi".
Co zaważyło o jego decyzji? - Piast był w tamtym czasie klubem, który po spadku na poważnie zbroił się do walki o powrót do ekstraklasy i na jesień to potwierdziliśmy. W rundzie wiosennej nam jednak nie wyszło. Ja chciałem przede wszystkim walczyć o awans sportowy i prezes przyjął to ze zrozumieniem. Potem temat wrócił, ale myślę, że gdyby naprawdę mnie w GKS-ie chcieli, to bym tam był - przekonuje 32-letni pomocnik.
Derby Śląska pomiędzy GKS-em Katowice a Ruchem Radzionków w regionie uważane są za niszowe. - Wiadomo, że te derby nie mają takiej tradycji jak te pomiędzy GieKSą, Ruchem i Górnikiem, ale są to niewątpliwie derby Śląska i takiego meczu po prostu nie wypada przegrać, bez względu na to gdzie i z kim się gra. Szkoda, że w Katowicach zabraknie kibiców z Radzionkowa, bo to na pewno podniosłoby rangę tego spotkania i wpłynęło na to, że atmosfera na trybunach byłaby jeszcze lepsza - przyznaje Muszalik.
Przed sobotnim meczem klub ze stolicy Górnego Śląska zamierza uczcić swoją ikonę, Jana Furtoka, który przed tygodniem świętował jubileusz 50. urodzin. Muszalika ze świetnym przed laty napastnikiem łączą więzy rodzinne, ale zamierza zrobić wszystko, by fetę na cześć wybitnego gracza GieKSy zepsuć.
- Jasiu Furtok, to rodzony brat mojej mamy, a zatem zalicza się do tej najbliższej rodziny. Nie byłem w stanie pojawić się na jego urodzinach, złożyłem mu tylko życzenia przez telefon. Mam świadomość tego, że GKS będzie chciał ten mecz dla niego wygrać, ale mi zwycięstwo gospodarzy będzie nie w smak. Mam tylko nadzieję, że nawet jak wynik będzie dla chłopaków z Bukowej niekorzystny, to i tak wujek po meczu tortem poczęstuje - puentuje zawodnik drużyny z Narutowicza.