Pojedynek kandydatów do awansu - Pogoni i Piasta zapowiadał się na danie główne kolejki otwierającej pierwszoligową wiosnę. Gliwiczanie przyjechali do Szczecina po pierwsze w historii zwycięstwo, ich rywale pałali żądzą rewanżu za jesienną porażkę.
Rosnący przez ponad sto dni głód pierwszoligowego futbolu przyciągnął na trybuny przy Twardowskiego niemal 8 tys. widzów. W sektorze przyjezdnych zasiadło kilkaset gliwiczan, dla których szczecińska eskapada była pierwszą z zaledwie dwóch wiosną.
Na trybunach zasiadł także Marcin Sasal, ukarany czerwonym kartonikiem w ostatnim meczu minionego roku.
Jedenastki, w których zabrakło większych niespodzianek, rozpoczęły mecz zachowawczo. Po kwadransie wzajemnego badania oraz dostosowywania się do warunków, za ofensywę zabrali się gliwiczanie.
Pierwsze zagrożenie w okolicach bramki Pogoni stworzył związany od urodzenia z Pomorzem Zachodnim Wojciech Lisowski, którego mocne uderzenie przeleciało tuż nad poprzeczką. Jeszcze lepszą szansę na gola miał po chwili jego imiennik - Wojciech Kędziora, jednak ten mając przed sobą tylko bramkarza, także spudłował.
Zaskoczeniem dla publiczności była bierna postawa gospodarzy. Lider tabeli w żadnym aspekcie nie przypominał kombinacyjnie grającego jesienią zespołu. Portowcy grali bez pomysłu, długimi podaniami, co nie robiło żadnego wrażenia na defensywie Piasta.
Za swoją grę zostali skarceni w 26. minucie. Po rzucie wolnym bitym z prawej strony boiska zakotłowało się w polu karnym, tam najwięcej czujności wykazał Mateusz Matras, który płaskim uderzeniem skierował piłkę do bramki bezradnego Radosława Janukiewicza.
Stracony gol obudził gospodarzy, którzy już po dwóch minutach świętowali trafienie do siatki po strzale Donalda Djousse. Jak się jednak szybko okazało - radość była przedwczesna, ponieważ arbiter dopatrzył się spalonego. Na gola zdobytego zgodnie z przepisami szczecinianie musieli jeszcze poczekać, do 34. minuty.
Wówczas to w polu karnym sfaulowany został Frączczak, a jedenastkę na gola zamienił pewnym strzałem Edi Andradina. Od momentu, gdy na tablicy meczowej pojawił się remis, spotkanie wyrównało się. Portowcy zaczęli wymieniać podania, czym zmusili gliwiczan do biegania. Strzałów z dystansu wciąż próbował Lisowski, ale niezależnie od pozycji i odległości, przenosił piłkę nad poprzeczką.
Po przerwie zawodnicy przypomnieli sobie o mało efektownej grze z początku meczu. Publiczność poderwał z siedzeń jedynie Adrian Budka, którego niecelne uderzenie tylko o centymetry minęło bramkę. Żadna ze stron nie forsowała tempa, a po godzinie skurcze mięśni wymusiły zmianę dziewiętnastolatka - Lisowskiego.
Marazm przerwali dopiero w 68. minucie szczecinianie. Lewym skrzydłem dynamicznie ruszył Robert Kolendowicz, dośrodkowana przez niego futbolówka przeleciała przez całą szerokość pola karnego, aż doskoczył do niej Budka i bez problemów wyprowadził Pogoń na prowadzenie.
Wprowadzenie na boisko asystującego przy golu Kolendowicza było strzałem w dziesiątkę. Skrzydłowy raz po raz rozrywał obronę gości. W 75. minucie mógł jednak przedwcześnie opuścić plac gry, gdy po gwizdku zaatakował agresywnie faulującego Jana Buryana. Ostatecznie sędzia pokazał "Kolendzie" żółtą kartkę.
Piast rzucił się do odrabiania strat w samej końcówce. 81. minuta przyniosła strzał rezerwowego Tomasa Docekala, który na rzut rożny sparował Janukiewicz. Zapał gliwiczan został ostudzony kilka minut później, gdy drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Buryan.
Przed ostatnim gwizdkiem swoje szanse na trafienia zmarnowali jeszcze Rudolf Urban oraz Vuk Sotirović.
Trzy punkty na swoje konto dopisali ostatecznie Portowcy, którzy zgodnie z hasłem kampanii promocyjnej klubu, byli w sobotni wieczór "piekielnie skuteczni".
Po meczu powiedzieli:
Trener Piasta Gliwice Marcin Brosz: Najlepszą pointą tego meczu byłby wyrównujący gol Urbana w końcówce, gdyż nie zasłużyliśmy na porażkę. Wszystkie zmiany dokonane w trakcie meczu były wymuszone kłopotami zdrowotnymi. Fernando ma podejrzenie zwichnięcia nogi, Lisowskiego męczyły skurcze. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę.
II trener Pogoni Szczecin Sergiusz Wiechowski: Pierwszy mecz jest trudny dla każdego, dlatego dobrze że rozstrzygnęliśmy wynik na swoją korzyść. Oby tak dalej. Na pomeczową analizę przyjdzie czas w następnych dniach, ale mogę powiedzieć, że choćby naszych skrzydłowych stać na więcej niż pokazali przeciw Piastowi. Oni i cała drużyna pokażą jeszcze swoją wartość. Gliwiczanie zagrali agresywnie, co spowodowało nasze problemy z rozgrywaniem akcji. Na takie przestoje, jak na początku meczu, nie możemy sobie pozwalać.
Pogoń Szczecin - Piast Gliwice 2:1 (1:1)
0:1 - Matras 26'
1:1 - Andradina (k.) 34'
2:1 - Budka 68'
Składy:
Pogoń: Janukiewicz - Hricko, Radler, Hernani, Noll, Budka, Szałek, Ława (69' Akahoshi), Frączczak (60' Kolendowicz), Andradina, Djousse (84' Sotirović).
Piast: Trela - Matras, Krzycki, Cuerda (46' Buryan), Paulauskas, Cicman, Zganiacz, Lisowski (67' Urban), Podgórski, Jurado, Kędziora (77' Docekal).
Żółte kartki: Szałek, Frączczak, Kolendowicz (Pogoń) oraz Matras, Zganiacz, Lisowski, Buryan, Urban (Piast).
Czerwona kartka: Buryan /86' za drugą żółtą/ (Piast).
Sędzia: Mariusz Korzeb (Warszawa).
Widzów: 7800.