Nieobecność Roberta Kolendowicza była właściwie jedynym zaskoczeniem w jedenastce Pogoni na mecz z Piastem (2:1). Absencja skrzydłowego była spowodowana w dużej mierze ostatnimi problemami zdrowotnymi.
- Mam za sobą długą przerwę i nie jestem jeszcze w pełni gotowy do gry. Praktycznie połowę okresu przygotowań nie trenowałem z drużyną wskutek poważnych dolegliwości. Do dziś wszystko wróciło jednak na swoje miejsce, jestem zdrowy i chcę pomagać - streścił Kolendowicz.
Dynamiczny pomocnik podniósł się z ławki rezerwowych w przerwie. Po kwadransie drugiej odsłony pojawił się na boisku w miejsce Adama Frączczaka. Zmiana okazała się strzałem w dziesiątkę.
Kolendowicz już po ośmiu minutach asystował przy decydującym o wyniku golu Adriana Budki. Następnie raz po raz rozrywał swoimi szarżami obronę przyjezdnych. Przez pół godziny wniósł do poczynań ofensywnych więcej jakości niż przez resztę meczu Frączczak i Budka.
- Tylko wykonuje swoją robotę. Mam na lewej stronie kawałek pola do "orania" i czasem wychodzi mi ono lepiej, a czasem gorzej. Brakuje mi jeszcze trochę do optymalnej dyspozycji, jednak cieszę się, że zdołałem w ważnym momencie pomóc zespołowi - ocenił skromnie.
Występ Kolendowicza upłynął pod znakiem piłkarskich pojedynków, ale też niesportowych spięć z Janem Buryanem. W 75. minucie nerwy puściły obu zawodnikom. Czech brutalnie sfaulował Polaka, ten drugi postanowił samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość i złapał rywala za szyję. Efekt - żółte kartoniki dla obu.
Kilka minut później Buryan znów ostro sfaulował Kolendowicza. Arbiter nie wahał się nawet przez moment i sięgnął po drugie tego dnia żółtko dla rezerwowego Piasta. - Ten facet to generalnie ewenement. Po raz trzeci grałem przeciw Piastowi z Buryanem w składzie i on po raz trzeci kopał mnie, a nie piłkę - przypomniał pomocnik Pogoni.
- Kopał nie tylko mnie, ale też innych chłopaków. Ten facet powinien w każdym meczu zobaczyć czerwoną kartkę. Naprawdę nie chcę nikomu ubliżać, ale w lidze stawia się na kogoś takiego, a nie na młodych Polaków, którzy na pewno grają w piłkę lepiej od niego - dodał.
Całe zapowiadane jako hit kolejki spotkanie upłynęło pod znakiem ostrej, nieraz bezpardonowej gry. Piękna futbolu było natomiast jak na lekarstwo.
- Zwyciężyliśmy i to jest najważniejsze. Owszem, momentami mieliśmy problem z grą, lecz teraz to już historia. Niedogodności będzie jeszcze czas poprawić - ocenił pomocnik.