Podczas wtorkowego meczu Ligi Mistrzów Bayern Monachium odniósł zwycięstwo nad Sportingiem Lizbona 3:1. Mimo że to goście pierwsi zdobyli bramkę, gospodarze szybko odzyskali kontrolę, zapewniając sobie przewagę i awans do kolejnej fazy rozgrywek. Jednak nie tylko sportowa rywalizacja przyciągnęła uwagę.
W drugiej połowie spotkania doszło do nietypowej sytuacji. Kibice Bayernu przygotowali imponującą oprawę, odpalając kilkadziesiąt rac, które znacznie ograniczyły widoczność na stadionie. Pomimo utrudnień, sędzia Nick Walsh zdecydował się nie przerywać meczu. Niemniej jednak, sytuacja ta może skutkować karami od Komisji Dyscypliny UEFA.
ZOBACZ WIDEO: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz
Prezes zarządu monachijskiego klubu Jan-Christian Dreesen w pomeczowym wywiadzie z Bildem przyznał, że jest pewny kary za zachowanie kibiców swojej drużyny i trybuny dopingujące zostaną zamknięte.
- Nie mogę powiedzieć, jak kosztowne to będzie. Ale jasne jest, jaka będzie sankcja UEFA. Kibice będą częściowo wykluczeni z trybun południowych - przyznał Dreesen. Takie konsekwencje są następstwem poprzedniej kary nałożonej na Bayern również za pirotechnikę.
Bayern już wcześniej miał nałożone sankcje finansowe w wysokości 500 tys. euro (ponad 2.1 mln złotych) i zamknięcie trybun, a cała kara była w zawieszeniu. Ponowne użycie pirotechniki podczas meczu ze Sportingiem prawdopodobnie doprowadzi do odwieszenia tej kary, wskutek czego sektory dopingujące pozostaną zamknięte podczas meczu z Royal Union w styczniu 2026 roku.