Zanim doszło do derbów Warszawy, podopieczni Jacka Zielińskiego efektownie pokonali Jagiellonię Białystok, 4:1. Nic zatem dziwnego, że apetyty w drużynie z Konwiktorskiej, były zaostrzone przed pojedynkiem z liderem T-Mobile Ekstraklasy. - Na pewno przyjechaliśmy po trzy punkty, walczymy o mistrzostwo w każdym meczu i z takim nastawieniem gramy. Aczkolwiek patrząc na to spotkanie, zwłaszcza z perspektywy stanu, gdzie graliśmy w dziesięciu, wydaje mi się, że ten jeden punkt też jest dość cenny. Ważne, że udało się go nie przegrać - nie ukrywał obrońca Polonii, Maciej Sadlok.
Głównym założeniem taktycznym na mecz z Wojskowymi było krycie i niedopuszczenie do groźnych sytuacji w polu własnej bramki. - Mogę przyznać, że takie były założenia: kryć Legię i atakować pressingiem na ich połowie boiska. To rasowa drużyna, która potrafi wykorzystać jakąś słabość przeciwnika. A gdy się zaskakuje i wybija z rytmu, to rywal nie może rozwinąć skrzydeł i w tym spotkaniu w jakimś stopniu tak właśnie było - ocenił piłkarz.
Od 77. minuty Polonia grała w dziesiątkę, bowiem z boiska został usunięty Adam Kokoszka (konsekwencja otrzymania dwóch żółtych kartek). Jak zespół poradził sobie z tym osłabieniem? - Najważniejsze było, żeby głowy nam nie opadły, żebyśmy nie pomyśleli, iż teraz będzie już naprawdę ciężko. Trzeba przyznać - było ciężko tym bardziej, że była to już końcówka meczu. Sił już nam powoli brakowało. Jednak nic takiego się nie wydarzyło, żeby Legia mogła strzelić bramkę - analizował Sadlok.
Obrońca Czarnych Koszul komplementował atmosferę, jaka panowała przy Łazienkowskiej. Przypomnijmy, iż w piątkowy wieczór derby Warszawy obejrzał komplet publiczności, ustanawiając rekord frekwencji na meczu ligowym. - Szczerze mówiąc, to atmosfera rzeczywiście była na wysokim poziomie i widać było, że to już taki typowy zachód. Jednak ja byłem mocno skoncentrowany na meczu i za bardzo nie odczuwałem tych emocji - zakończył.