Bartosz Ślusarski: Bzdurą jest, że nam nie zależy

Lech Poznań wiosną prezentuje się tragicznie. Zdaniem Bartosz Ślusarskiego na taki stan rzeczy wpłynęło kilka czynników. 31-letni zawodnik ostatnio dostawał więcej szans gry i pokazał się z dobrej strony.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Za kadencji Jose Maria Bakero Bartosz Ślusarski grał bardzo mało. Trener Mariusz Rumak dał mu w ostatnim czasie szanse i można powiedzieć, że zawodnik ją wykorzystał. Szczególnie wyróżniał się w rewanżowym meczu Pucharu Polski przeciwko Wiśle Kraków. Jedyne co można mu zarzucić, to brak skuteczności. - Dawno nie grałem. W tym sezonie był to mój pierwszy mecz w pełnym wymiarze czasowym. Czułem się dobrze, ale mam do siebie pretensje o sytuacje w meczach z Jagiellonią i Wisłą. Mogłem strzelić gole, które zmieniłyby obraz obecnej sytuacji, więc nie jestem do końca zadowolony. Odebrałem jednak kilka telefonów z miłymi słowami - mówi Ślusarski.

Gdyby 31-letni zawodnik był bardziej precyzyjny mógłby przełamać złą passę Kolejorza. Czy nieskuteczność może wynikać z rzadkich występów? - Zawsze jest łatwiej, gdy jest się w rytmie meczowym. Trening nigdy nie zastąpi meczów. Nie ma jednak tłumaczenia, bo nie jestem młodym zawodnikiem i takie sytuacje powinienem wykorzystywać - przyznaje "Ślusarz".

Lechita liczy, że w następnych meczach również będzie dostawał szanse gry, ale zdaje sobie sprawę, że musi zacząć trafiać do siatki rywala, gdy ma do tego doskonałe okazje. - Ja byłem przygotowany do gry cały czas. Mimo, że u trenera Bakero nie grałem, to do treningów podchodziłem cały czas tak samo. Dostawałem szans tyle ile dostawałem i nie będę się teraz żalił. Jak będę wykorzystywał swoje sytuacje, to trener pewnie będzie na mnie stawiał, a jak nie, to będę dalej siedział na ławce rezerwowych - dodaje Ślusarski.

Lechowi w ostatnich tygodniach zupełnie się nie wiedzie. W czterech ligowych meczach zdobył tylko jeden punkt i nie zdołał również awansować do półfinału Pucharu Polski. Jakby tego mało w żadnych z tych sześciu spotkań poznaniacy nie zdobyli bramki. - Składa się na to wiele czynników. Nasza forma od początku tego roku nie jest najwyższa. To, że nie strzelamy bramek uważam za czysty przypadek. Nie wszystko zwalam jednak na brak szczęścia, ale coś w tym jest. Kilka czynników zebrało się w jednym momencie i tak to wygląda, że nie możemy strzelić gola. Oczywiste jest jednak, że to za chwilę się skończy - uważa Ślusarski.

Kibice mają pretensje do zawodników, że do meczów podchodzą zbyt słabo zmobilizowani i na boisku nie dają z siebie wszystkiego. - Jak słyszę głosy, że nam nie zależy i nie chcemy wygrywać, to niech ktoś przyjdzie na trening i zobaczy jak trenujemy. Gramy w wielkim klubie i chcemy pokazać swoje umiejętności, nawet jak ktoś nie jest emocjonalnie związany z tym klubem. Bzdurą jest, że komuś nie zależy. Po meczach albo doskakujemy do siebie i coś sobie tłumaczymy, albo robimy to normalnie rozmawiając - zakończył Ślusarski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×