- Duże piwo należy się ode mnie kolegom z ofensywy. Nieźle wszedłem w mecz, podałem piłkę Maćkowi (Makuszewskiemu - red.), który wywalczył karnego, a zawodnik Widzewa ukarany został czerwoną kartką. Później było fatalnie, zabrakło mi koncentracji i wyrafinowania, popełniłem niepotrzebny błąd i padła wyrównująca bramka dla Widzewa - ocenił na gorąco po końcowym gwizdku sędziego Tomasz Porębski.
Nie był to pierwszy tak poważny błąd Porębskiego w barwach Jagi. W rundzie jesiennej w meczu z Ruchem Chorzów pomyłka 20-letniego obecnie defensora kosztowała żółto-czerwonych utratę gola i doprowadziła do porażki (0:1). Wiosną wychowanek Jagiellonii również popełnił wielki błąd w wyjazdowym spotkaniu z Cracovią. Na jego szczęście w sytuacji sam na sam z przeciwnikiem rewelacyjnie zachował się bramkarz Grzegorz Sandomierski i Jaga zremisowała bezbramkowo w Krakowie.
- Ugraliśmy sześć punktów w dwóch ostatnich meczach, jednak takich błędów jak w meczu z Widzewem musimy się wystrzegać. Nie możemy dopuszczać do chwilowych braków koncentracji, których skutkiem jest strata bramki. W piątek, mimo naszych pomyłek, rywal więcej swoich sytuacji nie wykorzystał i dzięki kolegom z ofensywy mamy trzy punkty - cieszył się Porębski.
Czy po meczu do stopera Jagi miał pretensje Tomasz Hajto? - Trener na każdym kroku mi powtarzał, że nic się nie stało. W Krakowie też przydarzył mi się kiks, jednak wówczas Grzesiu (Sandomierski - red.) mnie uratował. Dobrze, że stało się to w takim meczu, kiedy przeciwnik grał w dziesięciu i było mnóstwo czasu na strzelenie kolejnej bramki. Spokojnie zagraliśmy od tyłu i bardzo się cieszę, że kolegom udało się strzelić kolejne trzy gole. Mimo wygranej jestem zły na siebie, bo dla obrońcy najważniejsza jest gra na zero z tyłu. Trzeba być skoncentrowanym - nieważne, czy przeciwnik gra w ośmiu, czy w dziesięciu, czy prowadzi się 5:0, czy przegrywa. Ten mecz to nauka dla mnie na przyszłość i na pewno wyciągnę z niego wnioski - zakończył Porębski.