Przed ostatnią kolejką sezonu Legia Warszawa i ŁKS Łódź miały po 47 punktów. Regulamin mówił, że o wyższym miejscu w tabeli decyduje lepszy stosunek goli. Legia w ostatniej kolejce podejmowała niezagrożoną spadkiem Wisłę Kraków, a ŁKS zdegradowaną Olimpię Poznań. Legia wygrała 6:0, a ŁKS 7:1. Oba mecze przypominały słabo wyreżyserowane komedie. Po zamieszaniu PZPN anulował wyniki obu spotkań. W efekcie mistrzem Polski został Lech Poznań, a Legia i ŁKS zostały wycofane z rozgrywek europejskich pucharów.
Piotr Voigt był wówczas prezesem Wisły. W czasie meczu wszedł do szatni zespołu i w ostrych słowach powiedział, co sądzi o postawie zawodników. - Mecz z Legią był moją porażką. Pomijając nawet stronę finansowa. W przerwie, jak zobaczyłem, co się dzieje, poszedłem do szatni i powiedziałem: "panowie, pier.... was. Żegnam i dziękuję. Teraz pójdę do spikera, wezmę mikrofon i powiem ludziom, że ich przepraszam i odchodzę z Wisły, bo nie kontroluję tego, co tu się dzieje". I tak powinienem zrobić, ale prezes Wisły Ludwik Miętta-Mikołajewicz błagał mnie pod szatnią, żeby bym się wstrzymał, że będzie wstyd. Miałem tego po dziurki w nosie - powiedział w rozmowie z Przeglądem Sportowym Voigt.
Voigt mówi również o tym, jakie niepisane zasady obowiązywały w czasach, gdy był działaczem. - (...) Gdy przyjeżdżał sędzia, to nie było po co wychodzić na boisko, jeżeli wcześniej się mu nie postawiło panienek, nie zaprosiło na wypasioną kolację. Trzeba było zapłacić za hotel, chociaż oni brali delegacje i później to rozliczali. (...) Doskonale już to wiedziałem, zanim zostałem prezesem. Siedziałem w tym syfie i sam byłem tego syfu trybem - dodał w rozmowie z Przeglądem Sportowym Voigt.
Cały wywiad w Przeglądzie Sportowym