- Znamy wartość tego spotkania i zrobimy wszystko, żeby pierwsze wiosenne zwycięstwo odnieść właśnie w meczu z Dolcanem - zapewniał przed spotkaniem z okupującą miejsce w strefie spadkowej ząbkowską drużyną Rafał Górak, trener GKS-u Katowice. Dzień wcześniej szkoleniowiec drużyny z Bukowej obchodził 39. urodziny i z pewnością liczył na boiskowy prezent ze strony swoich piłkarzy.
W pierwszej połowie spotkania trudno było się go jednak doszukać. Gra z obu stron był rwana, brakowało okazji bramkowych. Wszyscy ci, którzy na stadion weszli po kwadransie gry nie mieli powodów do narzekań, bo na boisku wtenczas nie działo się nic.
Impas strzelecki przerwany został w 19. minucie spotkania, ale nie przez GieKSę, a zespół Dolcanu. Po dośrodkowaniu z lewego skrzydła w polu karnym gospodarzy najwyżej wyskoczył Rafał Grzelak i strzałem głową zmusił Witolda Sabelę do kapitulacji.
Jeżeli kibice katowickiej drużyny myśleli, że ten nokdaun podziała na ich zespół mobilizująco byli w grubym błędzie. GKS co prawda zaatakował, ale czynił to na tyle nieporadnie, że po pół godzinie gry przy Bukowej rozległy się gwizdy. Po raz pierwszy... i ostatni tego wieczora.
Ostatni kwadrans należał już bowiem do ekipy z Katowic. Najpierw po ni to strzale, ni dośrodkowaniu Bartosza Sobotka piłka zatrzymała się na poprzeczce bramki gości, a chwilę później z rzutu wolnego z ok. 25 metrów przymierzył Damian Chmiel, a piłka przeleciała obok rozpaczliwie interweniującego Macieja Humerskiego i zatrzymała się na prawym słupku ząbkowskiej bramki.
Osoba bramkarza Dolcanu jest o tyle ważna, że za sprawą błędu gracza drużyny z Mazowsza goście nie schodzili do szatni z prowadzeniem. Na dwie minuty przed przerwą GieKSa wykonywała korner. Po dograniu Chmiela z narożnika boiska głową uderzał Jacek Kowalczyk, Humerski odbił piłkę przed siebie, a z takiego prezentu nie mógł nie skorzystać Deniss Rakels pakując futbolówkę do siatki silnym strzałem pod poprzeczkę tuż sprzed linii bramkowej.
Bramka zdobyta do przerwy pozwoliła gospodarzom złapać wiatr w żagle. Od początku drugiej połowy GieKSiarze bowiem zaatakowali i na efekty tego nie trzeba było długo czekać.
W 55. minucie gry Mateusz Zachara płasko dograł piłkę z prawego skrzydła w pole karne Dolcanu, a wślizgiem do siatki futbolówkę skierował aktywny w tym meczu Chmiel. Górak po raz pierwszy w tym meczu mógł odetchnąć z ulgą. Jego drużyna z kolei, po raz pierwszy w rundzie wiosennej prowadziła.
Potem ciekawszy spektakl niż zawodnicy, kibicom zgotowała aura. Po nieco ponad godzinie gry w Katowicach rozpętała się bowiem śnieżyca, która w kilka minut pokryła białym puchem murawę stadionu. Zawodnicy mieli duże problemy z poruszaniem się po boisku, a GieKSie łatwiej w anomalnych warunkach było się bronić i kontrować.
W 76. minucie spotkania katowiczanie wyprowadzili taką właśnie kontrę, po której sam z piłką przed pustą bramką znalazł się wprowadzony na boisko po przerwie Bartłomiej Chwalibogowski i mierzonym lobem podwyższył prowadzenie dla swojego zespołu.
Dla rozbitego Dolcanu było to już za dużo. A GieKSa? W ostatnich minutach meczu pod bramką Humerskiego wylądował zmagający się z grubymi śnieżnymi płatkami i silnymi podmuchami wiatru ptak.
W pierwszym momencie trudno było powiedzieć, jakiego gatunku był pierzasty gość, ale kilka wdzięcznych ruchów wystarczyło, by żaden z fanów nie miał wątpliwości, że boisko okupuje sympatyczna kaczka. W dodatku pozytywnie nastawiona do ludzi, bo ślizgająca się kilka metrów piłka nie przeszkodziła jej w dalszym obserwowaniu boiskowych wydarzeń z obrębu "16" bramki gości. W powietrze poderwała się tylko raz, wykonując rundę honorową nad murawą, by po chwili wrócić w to samo miejsce.
Co prawda, popularne przysłowie prawi, że jedna jaskółka, a nie kaczka, wiosny nie czyni, ale kto wie, czy sobotnie zwycięstwo nie okaże się być przełomowym dla drużyny ze stolicy Górnego Śląska? Odważnych deklaracji próżno było jednak szukać. - Przed nami wciąż bardzo dużo pracy - studził nastroje szkoleniowiec drużyny z Bukowej.
Po meczu powiedzieli:
Robert Podoliński (trener Dolcanu Ząbki): Winszuję tego zwycięstwa Rafałowi i gratuluję mu pięknego prezentu na urodziny. Szkoda tylko, że to my jesteśmy dostawcą tego prezentu. W tej kolejce spodziewałem się, że naszym jedynym podarunkiem będzie płyta z meczu z Kolejarzem. Okazuje się jednak, że zostawiamy w Katowicach także trzy punkty. Myślę, że prowadząc i mając mecz pod kontrolą nie byliśmy tak zdeterminowani jak GKS pod naszą bramką i to chyba zadecydowało. Może zwycięstwo rywala jest trochę za wysokie, ale trzy punkty są za 1:0 i za 3:1. Smutno nam, że w tej zimowej atmosferze rozdajemy prezenty i wracamy do domu.
Rafał Górak (trener GKS Katowice): Dziękuję Robertowi za życzenia, bo faktycznie w piątek obchodziłem urodziny. Pracując w GKS-ie Katowice ciężko jednak świętować urodziny, kiedy walczymy o tak ważny cel, o jaki walczymy w tej rundzie. Gratuluję mojemu zespołowi pokazania mentalności GieKSy najlepszych lat. Tamte drużyny nie zawsze grały pięknie i nie zawsze ręce same składały się do oklasków, ale grała futbol skuteczny. To był dla zespołu trudny mecz, bo wszyscy wiemy, w jak ciężkiej sytuacji znajduje się klub. Moja drużyna udźwignęła to mentalnie i umiała wygrać ten mecz, choć to Dolcan wyszedł na prowadzenie i był zespołem bardzo groźnym. To zwycięstwo chciałbym zadeklarować nie sobie, a wszystkim tym, co ten klub kochają.
GKS Katowice - Dolcan Ząbki 3:1 (1:1)
0:1 - Grzelak 19'
1:1 - Rakels 43'
2:1 - Chmiel 55'
3:1 - Chwalibogowski 76'
Składy:
GKS: Sabela - Rzepka (90+1' Farkas), Szymura, Kowalczyk, Sobotka, Zachara, Chmiel, Cholerzyński (46' Beliancin), Gierczak (46' Chwalibogowski), Pitry, Rakels.
Dolcan: Humerski - Jakubik (28' Pulkowski), Dybiec, Hirsz, Grzelak, Świerblewski, Osoliński, Chylaszek (71' Zaniewski), Piesio, Chwastek, Tataj.
Żółte kartki: Gierczak, Cholerzyński, Pitry (GKS) - Jakubik, Chylaszek, Piesio, Świerblewski (Dolcan).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Widzów: 2500.