Lider i wicelider ruszyli do ataków od pierwszego gwizdka, bez typowych dla meczów o tak wysoką stawkę - wzajemnego badania oraz wyczekiwania. Przez kilkanaście minut efektywnością cechowały się jednak poczynania tylko jednej ze stron. Gdy zawodnicy ofensywni Pogoni odbijali się od murów obronnych Termaliki, bramka Radosława Janukiewicza była regularnie ostrzeliwana.
- Trener Radolsky nakazał nam grać blisko siebie, nie pozwolić rywalom na rozwinięcie skrzydeł, a mózgowi drużyny Ediemu uniemożliwić rozdzielanie podań. Przez początkowe 35 minut szło nam naprawdę super. Pogoń nie potrafiła stworzyć sobie nawet sytuacji do zdobycia gola - komentował po meczu bramkarz Termaliki Sebastian Nowak.
Obraz gry oraz prowadzenie po trafieniu Dariusza Pawlusińskiego nadmiernie uspokoiły niecieczan tuż przed zejściem do szatni. Wówczas to Portowcy nareszcie doszli do głosu, i w co najmniej dwóch sytuacjach nie tylko mogli, ale powinni wyrównać.
- W nasze poczynania wmieszał się chaos. Pamiętajmy jednak, że na początku też mogliśmy nastrzelać kilka goli i prowadzić dwiema, a nawet trzema bramkami. Mój vis-a-vis Radek Janukiewicz obronił dwa groźne uderzenia. Gdyby tego nie zrobił, byłoby nam łatwiej, a tak męczyliśmy się do końca - opowiadał Nowak.
Nawałnica Portowców nie doczekała się kontynuacji po przerwie. Na zasypanym śniegiem boisku wydarzenia ponownie opanowała Termalica. I podobnie jak na początku meczu, już w drugiej sytuacji strzeleckiej nie pozwoliła sobie na pomyłkę. Prowadzenie podwyższył Emil Drozdowicz.
- Uspokoiliśmy ich tym golem. Spodziewaliśmy się, że po powrocie z szatni na nas ruszą, bo nie mieli kompletnie nic do stracenia. Udało nam się ich zneutralizować - radował się bramkarz, który przez całe spotkanie był dla gospodarzy zaporą nie do przejścia. W newralgicznych momentach to właśnie Nowak stawał się głównym aktorem widowiska, raz po raz blokując strzały gospodarzy.
- Nie powiem o sobie - bohater. Zagraliśmy ten mecz z takim zaangażowaniem, że zwycięstwo po prostu nam się należało. Oczywiście, Pogoń też miała swoje sytuacje. Trochę pomogły nam poprzeczki, lecz szczęście sprzyja lepszym. Naprawdę zostawiliśmy przy Twardowskiego kawał serducha oraz zdrowia i dzięki temu możemy świętować komplet oczek - podsumował związany przez lata ze śląskimi klubami Nowak.
Po sobotnim zwycięstwie Termalica zbliżyła się do coraz mniej pewnego lidera - Pogoni na punkt.
- Gramy bez presji dla siebie, aby w każdym meczu sprzedać to co potrafimy najlepiej. Wychodzi nam to dotychczas dobrze. Oby tak dalej, a zobaczymy co się z tego urodzi - unikał słowa "awans" nasz rozmówca.