Młody talent z Roosevelta wreszcie odpalił: Strzelił "tylko" i "aż" dwie bramki!

Dziewięć długich miesięcy na premierowe trafienie w T-Mobile Ekstraklasie czekać musiał młody napastnik Górnika, Arkadiusz Milik. Kiedy wreszcie 18-latek się odblokował, z miejsca ustrzelił dublet, za sprawą którego zabrzanie ograli niepokonaną w rundzie wiosennej Koronę Kielce.

W letnim okienku transferowym o Arkadiusza Milika biły się czołowe polskie kluby z Legią Warszawa na czele. Uznawany za wielki talent napastnik zanotował świetny sezon w trzecioligowym Rozwoju Katowice i było pewne, że w nowym sezonie zagra na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Swoich kroków nie skierował jednak na Łazienkowską, a na leżący znacznie bliżej jego rodzinnych Tychów stadion Górnika w Zabrzu.

Złośliwi w transferze młodego gracza na Roosevelta szukali drugiego dna. Kierownikiem drużyny Młodej Ekstraklasy zabrzańskiego klubu był bowiem brat piłkarza. Ten miał mu angaż w śląskim klubie załatwić "po znajomości". - Stoczyliśmy o Arka Milika i Wojtka Króla wielką walkę. Cieszę się, że dziś są oni w Górniku, bo Tomek Wałdoch widział w nich materiał na doskonałych piłkarzy, na miarę reprezentacji Polski - mówił w lipcu Łukasz Mazur, były prezes Górnika.

Sam zawodnik został z miejsca rzucony na głęboką wodę. Po przepracowanym z drużyną okresie przygotowawczym, w którym był wiodącą postacią, trener Adam Nawałka posłał go do boju w wyjściowej jedenastce na inaugurujący sezon najwyższej klasy rozgrywkowej mecz ze Śląskiem Wrocław. Debiut młodzian zanotował świetny. Miał udział przy bramce dla zabrzan, a mecz przy Oporowskiej zakończył się remisem 1:1 (1:0).

Młody napastnik Górnika z bardziej doświadczonymi rywalami walczył bez respektu
Młody napastnik Górnika z bardziej doświadczonymi rywalami walczył bez respektu

Potem Milik dostał kilkanaście kolejnych szans, ale nie umiał się wstrzelić w bramkę rywala i pokusić o debiutanckie trafienie na boiskach ligowej elity. Trafiał za to w sparingach i meczach ME, ale dla wymagających kibiców górniczej drużyny było to za mało. Na dobre 18-letni napastnik odpalił dopiero w 18. występie na boiskach T-Mobile Ekstraklasy, w tym 8. w wyjściowym zestawieniu Górnika. - Długo na te bramki czekałem, bo dwie bramki na osiemnaście spotkań, to jak na napastnika, wynik mizerny - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl młody napastnik Górnika.

W meczu z Korona Kielce Milik najpierw wywalczył rzut karny, który sam zamienił na bramkę, a potem dołożył kolejne trafienie, wykorzystując kapitalne dogranie Aleksandra Kwieka. Potem młody talent miał jeszcze kilka okazji strzeleckich, ale nie zdołał ich wykorzystać. Po końcowym gwizdku sędziego mógł jednak wreszcie odetchnąć z ulgą.

- Bezpośrednio przed rzutem karnym miałem sytuację, w której też pewnie bym nie spudłował, ale Małkowski mnie sfaulował, więc musiałem trafić po rzucie karnym. Ten karny mi pomógł, dodał wiary we własne możliwości, czego konsekwencją była druga bramka - przyznaje Milik.

- Długo się na te bramki naczekałem. Na szczęście dziennikarze oszczędzali mi niezręcznych pytań, bo w przeciągu tych 18. spotkań sytuacji na zdobycie bramki miałem naprawdę niewiele - przekonuje gracz śląskiej drużyny. - W końcu udało mi się odblokować i strzelić dwie bramki. Pytanie, czy "tylko" dwie, czy "aż" dwie. Bardziej "aż", choć trochę tych sytuacji było i mogłem spokojnie strzelić 3-4. Cieszę się też, że cały zespół zagrał dobre zawody i udało nam się ograć naprawdę dobrą drużynę - puentuje młody napastnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu: