Czarne Koszule rozegrały najlepszy mecz tej wiosny, a niektórzy zawodnicy po końcowym gwizdku przyznawali, że zmiana szkoleniowca pomogła oczyścić atmosferę w szatni i dała drużynie pozytywny impuls. - Trudno mi powiedzieć, co działo się wewnątrz zespołu wcześniej. Znam wyniki, ale nie wiem, jaka była tak naprawdę sytuacja w szatni - przyznaje Michniewicz. - Nie dopytywałem żadnego zawodnika o to, co się działo, jak trenowali, co robili, a czego nie. Byłoby to nie fair wobec mojego poprzednika - dodaje nowy trener stołecznej jedenastki.
W niedzielę na boisko wybiegła jednak drużyna inna, aniżeli w kilku wcześniejszych ligowych meczach. Poloniści byli skuteczni i zdecydowani, rośli w oczach, ich pewność siebie wzmacniała się z minuty na minutę. Efekt nowej miotły zrobił swoje, Michniewicz skutecznie przekonał zespół do odrzucenia ciążącej przeszłości i nowego otwarcia.
- Chciałem, aby zawodnicy zaczęli myśleć tak, jak ja - nie kryje były szkoleniowiec Jagiellonii Białystok. - To, co było, to już zamknięty rozdział. Przed nami finisz i dopiero na koniec będzie można nas ocenić: mnie, moją pracę i zespół. Historię trzeba znać, ale nie można nią żyć, bo możemy zmienić tylko przyszłość. Nad tym pracowaliśmy przede wszystkim: głowa, głowa, głowa - wyjaśnia 44-letni trener.
W niedzielę kibice Czarnych Koszul przekonali się o tym, że ich zespół potrafi grać skutecznie w defensywie i z rozmachem w ataku, a trzy bramki zaaplikowane wrocławianom były dla rywala najniższym wymiarem kary. Czego dzięki starciu ze Śląskiem dowiedział się Michniewicz? - Przede wszystkim widzę, jak zawodnicy reagują w stresie, jak się zachowują w określonych sytuacjach. Co robią, czego nie robią, co do nich dotarło, a czego zapomnieli - wyjaśnia.
Trener Czarnych Koszul pokusił się też o kilka cenzurek indywidualnych. - Przekonałem się, że Kokoszka może być liderem drużyny w obronie, a Jodłowiec świetnie radzi sobie jako stoper. Fantastyczny mecz rozegrał Łukasz Piątek, to on był takim cichym bohaterem środka pola. Obawialiśmy się Dudka, Mili i Kaźmierczaka, Śląsk nie stworzył sobie jednak zbyt wielu sytuacji, a to zasługa przede wszystkim środkowych pomocników - przyznaje.
Po jednej wygranej nikt przy Konwiktorskiej nie popada jednak w hurraoptymizm, bo strata do lidera wciąż wynosi cztery oczka i każda następna wpadka może zakończyć marzenia Polonistów o mistrzostwie Polski. Piłkarzom Czarnych Koszul - idąc za słowami Michniewicza - do rozbrojenia pozostało jeszcze sześć min. Jeśli żadna nie wybuchnie im w twarz, sezon uda się uratować.