Sebastian Fechner: Gratulacje dla Piasta, bo zapracował na to zwycięstwo

Piłkarze Sandecji Nowy Sącz nie mogli mieć powodów do zadowolenia po środowym spotkaniu z Piastem Gliwice. Przegrali oni bowiem 1:2 i do domu wracali w bardzo kiepskich nastrojach. Dodatkowo niebiesko-czerwoni nie pozwolili rywalowi na trzecie z kolei ligowe zwycięstwo.

Sebastian Kordek
Sebastian Kordek

Podopieczni Roberta Moskala nie sprostali w meczu wyjazdowym Piastowi Gliwice i ulegli gospodarzom 1:2. Jednak całe spotkanie trzymało w ciągłym napięciu i do końca nie można było być pewnym ostatecznego rezultatu. - Był to mecz walki. Zadecydowały stałe fragmenty gry - rzut karny i rzut wolny, więc troszeczkę nam szczęście nie dopisało. Gratulacje dla Piasta, bo naprawdę zapracowali na to zwycięstwo. Mają piękny stadion, fajnych kibiców, także życzę im powodzenia w walce o ekstraklasę - powiedział po meczu z Piastem obrońca Sandecji Nowy Sącz, Sebastian Fechner.

Środowe starcie przy Okrzei było dla Piasta przełomowym, ponieważ w dotychczas rozgrywanych meczach ligowych podopieczni Marcina Brosza nie byli w stanie pokonać Sandecji. - Każda passa się kończy. Jednak kończy się po to, żeby mogła rozpocząć się nowa - stwierdził obrońca. - Myślę, że od tego meczu uwierzymy w swoje możliwości. Wydaje mi się, że przy 2:0 dla Piasta graliśmy naprawdę solidny futbol i powinno to zaprocentować w kolejnych spotkaniach - dodał.

Na boisku piłkarze walczyli jak lwy. Momentami dochodziło do przepychanek między zawodnikami obu zespołów, a w końcówce meczu zaowocowało to wyrzuceniem obrońcy Piasta Mateusza Matrasa oraz przedstawicieli sztabów szkoleniowych. - Wiadomo, że na pierwszoligowych boiskach bez walki punktów się raczej nie zdobywa. Tym razem szczęście było po stronie Piasta. Gratulacje i powodzenia - skomentował były zawodnik Floty Świnoujście.

W Gliwicach zameldowała się pokaźna liczba fanów z Nowego Sącza, którzy momentami byli słyszalni. Ich wsparcie popchnęło piłkarzy gości do ambitnej gry przez całe spotkanie. - Dziękujemy kibicom za to, że przyjechali, podnieśli nas swoim dopingiem przy 0:2, gdy było już ciężko. Wiedzieliśmy, że warto dla nich powalczyć chociaż o jedną bramkę - zakończył Sebastian Fechner.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×