Piłkarze PGE GKS-u Bełchatów już po pierwszej połowie powinni wysoko prowadzić ze Śląskiem Wrocław. Bełchatowianie nie wykorzystali jednak wielu doskonałych sytuacji strzeleckich, w tym rzutu karnego. W bramce WKS-u znakomicie spisywał się Marian Kelemen. - Mimo osłabień kadrowych, które dopadły nas przed meczem ze Śląskiem, przyjechaliśmy do Wrocławia po trzy punkty. Mieliśmy dobry plan i umiejętności, które pozwalały nam na zwycięstwo. Przebieg spotkania pokazał, że mogliśmy prowadzić i to bardzo wysoko. Nie twierdzę, że Śląsk nie miał sytuacji, ale to my lepiej się prezentowaliśmy i mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Stało się inaczej - tak jak w tym piłkarskim powiedzeniu - niewykorzystane sytuacje się mszczą. Najłatwiej byłoby teraz spuścić głowę i się poddać, ale ja jako trener tego nie zrobię, na pewno. Zespół także się podniesie - skomentował Kamil Kiereś, opiekun GKS-u.
- Ten sezon dla nas jest bardzo ciężki. Mieliśmy dużo dobrych meczów, ale brakuje takiego piłkarskiego szczęścia i nie przekłada się to na zdobycze punktowe. Zostało jeszcze pięć kolejek. Nie jesteśmy zespołem, który goni drużyny ze strefy spadkowej. Będzie ciężko - trudno. Mamy jednak piłkarzy, umiejętności i na pewno się w tej Ekstraklasie utrzymamy i podniesiemy - podkreślił szkoleniowiec. Bełchatowianie nie wygrali od ostatnich pięciu meczów i w związku z tym ich sytuacja w T-Mobile Ekstraklasie staje się coraz trudniejsza.
Podopieczni Kieresia mieli w sobotę wiele doskonałych okazji strzeleckich, zwłaszcza w pierwszej połowie. Kelemen nie dał się jednak pokonać. - Cały czas myślałem i nawet powtarzałem to zawodnikom w przerwie, że będą kolejne sytuacje bramkowe. Kazałem się im skupiać na tym, co może być w kolejnej akcji. Wierzyłem bardziej w swój zespół, niż bramkarza Śląska - zaznaczył trener GKS-u.
Śląsk prowadzenie w meczu objął po rzucie karnym, który wykorzystał Cristian Diaz. Decyzja o odgwizdaniu "jedenastki" była jednak problematyczna. [videa=4jBNnSSuAI4TQlj7]
- Ciężko mi ocenić sytuację z rzutem karnym dla gospodarzy. Z mojego miejsca przy ławce rezerwowych widziałem, że arbiter główny w pierwszej kolejności nie zagwizdał, a sędzia boczny pokazał na rzut karny. Wydaje mi się, że była to bardzo podobna sytuacja do tej z meczu Polonia Warszawa - Śląsk Wrocław, gdzie Pietrasiak był popychany w polu karnym. Wtedy karnego nie było, teraz był. Nie wiem... - skomentował Kamil Kiereś.
- Akurat nie obwiniam sędziego o wynik spotkania, ale tydzień temu w meczu z Lechią Gdańsk dostaliśmy czerwoną kartką w takim momencie, w którym czasami to podcina skrzydła. Ten rzut karny... Trudno oceniać czy on był, czy nie - podkreślił trener.
Kiereś odniósł się także do sytuacji z Kamilem Kosowskim, w której ten piłkarz faulował zawodnika WKS-u. - Kamil jest zawodnikiem, który posiada duże umiejętności, ma za sobą bogatą i ciekawą karierę. Myślę, że skupia się na tym, żeby zespół wygrał mecz i sądzę, że taki miał zamiar, a jeżeli był faul, to było to wynikiem walki - podsumował szkoleniowiec.