Zmotywowani ełkaesiacy ruszyli na bramkę Widzewa od pierwszych minut. To jednak goście stworzyli sobie klarowniejsze sytuacje, a z opresji ratował gospodarzy bramkarz, Pavle Velimirović. Golkiper ŁKS-u skapitulował jednak w 51. minucie po strzale Marcina Kaczmarka, który otrzymał znakomite podanie ze środka boiska od Hachema Abbesa. - Chcieliśmy grać wysoko, ale nie wyszło. W pierwszej akcji zawodnik Widzewa zagrał dobrą piłkę nad obroną. Zabrakło wtedy komunikacji z bramkarzem, bo ta futbolówka leciała dość długo - stwierdził po końcowym gwizdku sędziego obrońca ŁKS-u, Michał Łabędzki.
Defensor klubu z alei Unii źle zachował się w 68. minucie meczu wypuszczając Radosława Matusiaka na sytuację sam na sam z Velimiroviciem. - Ta sytuacja wynikła z mojego błędu. Podskoczyła mi piłka na murawie i Matusiak wyszedł na sam na sam. To nie jest moim zdaniem kwestia koncentracji. Widzew też musiał sobie stworzyć jakieś sytuacje i stworzył akurat takie, w których szybko odbierał piłkę. To się mogło skończyć dla nas źle - skomentował podopieczny trenera Andrzej Pyrdoła.
Do końca rozgrywek pozostało już tylko 5 spotkań, co oznacza, że ŁKS ma do zdobycia jeszcze 15 punktów. Apetyty na zwycięstwo w derbach w szeregach klubu z alei Unii były duże. Tym razem jednak nie udało się w pełni usatysfakcjonować swoich kibiców zarówno ŁKS-owi, jak i Widzewowi. - Znamy podział stref w Łodzi. Każdy z tego miasta żyje tymi derbami. My musimy się przed każdym meczem koncentrować, bo brakuje nam punktów. Gra wygląda coraz lepiej, ale nie wiem czy zdążymy zdobyć tyle punktów, żeby się utrzymać. Wiemy w jakiej sytuacji jesteśmy i nie możemy się bronić. Widzew przegrał trzy mecze przed tymi derbami, ale my nie mieliśmy nic do stracenia. My prowadziliśmy grę, ale to Widzew miał lepsze sytuacje - zakończył Łabędzki.