Kibice odwrócili się od Wisły po fatalnych wynikach w rundzie wiosennej. Biała Gwiazda odpadła z Ligi Europejskiej i straciła szanse na awans do europejskich pucharów poprzez rozgrywki ligowe. Niechęć fanów do drużyny spowodowana jest też dużą liczbą obcokrajowców, do których zaangażowania kibice mają spore zastrzeżenia. Efekt? Na ostatnim rewanżowym meczu półfinału Pucharu Polski z Ruchem Chorzów, który mógł dać Wiśle awans do europejskich pucharów w nowym sezonie, na 33-tysięcznym stadionie im. Henryka Reymana zasiadło tylko 6614 widzów (w tym ok. 1000 z Chorzowa). To najniższa frekwencja od czasu powrotu Wisły jesienią 2010 roku na zmodernizowany obiekt.
- Z Wisłą jest się na dobre i na złe. Zdaję sobie sprawę z tego, że kibice chcą zwycięstw i miejmy nadzieję, że do końca kibice zobaczą już zwycięską Wisłę. Tak ma być już z ŁKS-em - zapewnia Probierz. - Na pewno żałujemy, że na pucharowym meczu z Ruchem nie było więcej ludzi, bo może te kilka tysięcy więcej pociągnęłoby nas do awansu - dodaje szkoleniowiec.
Wisła odpadła z Ruchem, chociaż wygrała 3:1. Wystarczyło to jednak tylko do doprowadzenia do dogrywki i serii rzutów karnych, którą przegrała. Pierwszy raz za kadencji Probierza krakowianie zdobyli trzy bramki i przełamali serię czterech spotkań bez zwycięstwa. - Z jednej strony przygnębienie, bo odpadliśmy, a z drugiej pozytyw, bo się okazało, że można dobrze grać. Na Jagiellonii już graliśmy dobrze, byliśmy zespołem dominującym, ale nie zdobyliśmy bramek, co jest w futbolu najważniejsze. Cieszę się, że wreszcie zdobyliśmy trzy bramki.
Probierz pracuje w Wiśle już przeszło miesiąc, ale narzeka, że przez napięty terminarz nie mógł odcisnąć swojego piętna na zespole: - W 5 tygodni rozegrałem 10 spotkań. W tym okresie mogłem tylko ze zdrowych zawodników poukładać skład, a jeśli chodzi o samą pracę, to się zawsze porównuje trenera do innych trenerów. A najlepsi szkoleniowcy na świecie mówią, że potrzebują minimum rok, dwa lata na zbudowanie zespołu, a w Polsce mało takich drużyn jest.