Senny remis w derbach Bytomia - relacja z meczu Ruch Radzionków - Polonia Bytom

Derby Ruchu Radzionków z Polonią Bytom były piłkarskim świętem całego miasta. Na obiekcie przy Narutowicza na skutek ograniczonej pojemności pojawiła się jednak garstka kibiców, którzy obejrzeli słabe zawody.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Nawet najmniej w piłkarskich realiach zorientowani mieszkańcy Bytomia, o tym, że dla sportowej strony miasta jest to dzień niezwykły przekonać mogli się wychodząc na ulicę. Częste patrole policji w centrum i zmasowane jej oddziały skumulowane pod samym stadionem przy Narutowicza świadczyły o randze kibicowskiej, jaką cieszyło się to spotkanie i zagrożeniu, jakie za sobą niesie. Dwa zwaśnione obozy fanów z Radzionkowa i Bytomia na stadion wpuszczone nie zostały, a ze względów bezpieczeństwa pojemność obiektu ograniczono do 199 miejsc, podczas gdy na co dzień mecze oglądać tam może komplet 999 szalikowców.

Około 300 kibiców niebiesko-czerwonych pojawiło się za to pod płotem stadionu w Bytomiu-Stroszku, przez cały mecz głośno wspierając podopiecznych Dariusza Fornalaka. Pod obiektem przewijały się też grupy najzagorzalszych fanów Cidrów, ale te dopingu nie prowadziły. Policja uczulona na wydarzenia sprzed niespełna czterech lat, kiedy w centrum Radzionkowa pobity ze skutkiem śmiertelnym został jeden z najbardziej fanatycznych sympatyków gospodarzy sobotnich zawodów na każdy akt chuligaństwa reagowała natychmiastowo, gasząc ryzyko zadymy w zalążku.

Dzięki temu obyło się bez spektakularnych prowokacji poza stadionem, ale nie zabrakło ich na samym obiekcie i to z najmniej spodziewanej strony. Grupę kibiców, którzy na trybunach pojawili się tylko dlatego, że przed rundą wiosenną nabyli karnety, do wybuchu wściekłości sprowokował... Mateusz Mika, rezerwowy bramkarz bytomian i wychowanek tego klubu, który przez ostatnie pół roku reprezentował barwy drużyny Artura Skowronka. Ten schodząc z przedmeczowej rozgrzewki kilkukrotnie zatrzymał się przed trybuną zajmowaną przez miejscowych fanów ostentacyjnie całując niebiesko-czerwony herb na swojej koszulce.

Początek spotkania, jak na derbową potyczkę, był senny. Na boisku dominowała walka i ostre wejścia z obu stron, ale niewiele było tego, co w piłce najważniejsze, czyli strzałów i okazji bramkowych. Piłkarsko lepsza była Polonia, ale nieporadność bytomian w ofensywie i mądra defensywa Ruchu ciśnienie podnosiła jedynie Lukasowi Killarowi. Dyrektor sportowy klubu z Olimpijskiej raz za razem łapał się za głowę klnąc jak szewc na poczynania graczy ofensywnych swojej drużyny. Najczęściej obrywało się Jeanowi Pauliscie i Przemysławowi Trytce, którzy często zbyt pasywną postawą marnowali okazje na wyprowadzenie groźnego ataku na radzionkowską bramkę.

Na dobrą metę bramkarze w pierwszej połowie mogli jednak skapitulować tylko po razie. Najpierw w 15. minucie Marcin Cabaj wygrał pojedynek sam na sam z Sebastianem Radzio, a chwilę później potężną bombę w światło bramki Ruchu posłał z rzutu wolnego Daniel Mąka, ale Seweryn Kiełpin na raty obronił ten strzał.

Niewiele zmieniło się po przerwie. W dalszym ciągu na boisku dominowała walka. Żadnej ze stron nie można było odmówić, że w sytuacjach stykowych odstawiała nogę, ale bramek, albo jakichkolwiek sytuacji mogących je przynieść także próżno było szukać. Z mniejszą pasją dopingowali też kibice i gdyby nie przenikliwie zimny wiatr fani zgromadzeni na stadionie mogliby uciąć sobie popołudniową drzemkę.

Wszyscy prócz Killara, który w dalszym ciągu przeżywał boiskowe wydarzenia z taką dramaturgią, jakby był na zupełnie innym meczu. Ciekawiej było, kiedy na początku drugiej połowy szef pionu sportowego Polonii wdał się w słowną polemikę z miejscowymi kibicami, komentując jedną ze spornych boiskowych sytuacji. Kibice Ruchu mieli graczom Polonii za złe, że ci wyprowadzali kontratak, podczas gdy jeden z zawodników gospodarzy leżał na murawie. - A hto mial pilke jak on sie przewrotil!? - odpalił z czeskim akcentem dyrektor śląskiego klubu, za co nasłuchał się obelg ze strony miejscowych fanów. Obie strony wymianę zdań zakończyły jednak uśmiechem.

Kibice zgromadzeni na trybunach musieli szukać sobie ciekawszych zajęć, niż oglądanie meczu, bo boiskowy impas trwał już do końcowego gwizdka sędziego. Po zejściu zawodników z murawy nie popisali się świetnie dopingujący wcześniej fani Polonii, którzy usiłowali wedrzeć się na teren stadionu. Interweniować musiała policja, studząc nastroje agresorów wodą z armatek wodnych. - Nie byłoby tego całego zamieszania i nie musieliby się teraz ganiać pod stadionem, gdyby nie ktoś nie zepsuł tego święta i wpuścił jak człowiek kibiców na stadion - wskazuje winowajców trener Polonii.

Pomeczowe komentarze trenerów:

Dariusz Fornalak (trener Polonii Bytom): Fajerwerków nie oglądaliśmy na boisku, ale też nie mogliśmy oglądać. Wiele zachowań determinował stan boiska, który pozostawiał wiele do życzenia. Płyta była jednakowa dla obu drużyn i nikt tego wyniku stanem murawy nie powinien obarczać. Oba zespoły pokazały w tym meczu determinację i mecz zakończył się, w mojej opinii, sprawiedliwym remisem.

Artur Skowronek (trener Ruchu Radzionków): Bardzo ten punkt szanujemy. Chłopaki bardzo poważnie podeszli do tego spotkania i podjęli walkę, na tym trudnym do gry w piłkę boisku. I tak parę akcji udało nam się posklejać, ale trudno mówić tutaj o klarownych sytuacjach, bo tych było naprawdę niewiele. Polonia walczy "o życie" i do tych sytuacji nas po prostu nie dopuszczała. Bardzo dziękuję moim chłopakom za walkę i za to, że umieli unieść rangę tego spotkania.

Ruch Radzionków - Polonia Bytom 0:0

Składy
:

Ruch
: Kiełpin - Mróz, Kopacz, Nalepa, Kowalski, Radzio (74' Wrzesień), Dziewulski, Giesa, Muszalik, Rocki, Tumicz (68' Tumicz).

Polonia: Cabaj - Wilczyński, Kulpaka, Baran, Michalak, Mąka, Hermes, Kobylik (46' Alancewicz), Białkowski (72' Szkatuła), Paulista (82' Półkarz), Trytko.

Żółte kartk
i: Mróz, Dziewulski, Muszalik (Ruch) - Hermes, Michalak, Alancewicz (Polonia).

Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×