Transfer Grzegorza Sandomierskiego do Genk był sporym wydarzeniem dla Jagiellonii Białystok, która otrzymując 1,9 miliona euro ustanowiła rekord. To osiągnięcie będzie w najbliższym czasie trudne do pobicia. Gorzej na całej transakcji wyszedł sam zawodnik, który nie mógł wygrać rywalizacji o miejsce w bramce z Laszlo Kotelesem. Niezależnie od postawy Węgra, polski bramkarz siedział na ławce rezerwowych. Sandomierski wrócił do Jagiellonii nie dlatego, że chciał załapać się do kadry na Euro 2012, ale jak przyznaje - chodziło mu tylko o możliwość grania.
Ten sam problem polski bramkarz będzie miał po zakończeniu obecnego sezonu. Kończy się okres jego wypożyczenia do Jagiellonii, a jednocześnie ma ważny przez cztery lata kontrakt z Genk. Sandomierski jest zadowolony, że przez ostatnie kilka miesięcy miał możliwość regularnych występów. Nie wie, jaka będzie jego przyszłość w belgijskim klubie. Działacze nie określili jeszcze planów względem jego osoby. Zdaje sobie sprawę również z tego, że ma niewielkie szanse na powołanie do kadry na Euro 2012.
Źródło: Przegląd Sportowy