Mało zorientowanemu kibicowi, który mógłby się znaleźć na stadionie im. Kazimierza Górskiego, mogło by się wydawać, że to Nafciarze biją się o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Płocczanie sprawiali zdecydowanie lepsze wrażenie szczególnie w pierwszej połowie. Spotkanie również mogło się podobać kibicom, którzy rzadko mogą oglądać tak dobre zawody na poziomie I-ligowym.
Przed meczem określanym jako spotkanie "dwóch biegunów" mało kto dawał większe szanse rozbitym po dwóch porażkach Nafciarzom. Można śmiało rzec, że była to misja niemożliwa jeśli weźmiemy pod uwagę styl jaki płocczanie prezentowali w spotkaniu z Dolcanem i Kolejarzem.
Po raz pierwszy w 2012 roku na boisko wybiegł bramkarz Krzysztof Kamiński, który zastąpił słabo spisującego się w poprzednich spotkaniach Borisa Peskovicia. Również w defensywie płocczan zaszły spore zmiany. Wychowanek Wisły Artur Wyczałkowski zmagający się z kontuzjami, tym razem zagrał od pierwszych minut. Damiana Jaronia na lewej stronie defensywy zastąpił natomiast Piotr Petasz, który bardzo dobrze wywiązał się ze swoich nowych obowiązków. Świetne zawody rozegrał powracający do składu Kamiński, który był bezbłędny na przedpolu. W wielu sytuacjach ratował płocczan przed utratą bramki.
Spotkanie niespodziewanie rozpoczęło się od groźnych ataków Nafciarzy, którzy z biegiem mijających minut sprawiali ogromne problemy bramkarzowi Sergiuszowi Prusakowi. Kibice nie musieli długo czekać na pierwszą bramkę płocczan. Kompletnie zdezorientowani goście nie potrafili nadążyć za akcjami Wisły. W 10 minucie Brazylijczyk Mosart zdecydował się na uderzenie piłki z 18 metrów. Futbolówka odbiła się od słupka i trafiła wprost pod nogi Kamila Bilińskiego, który nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w pustej bramce.
Na drugą bramkę Nafciarze nie kazali długo czekać kibicom. Siedem minut później znakomitym uderzeniem głową popisał się Ricardinho, który bez najmniejszych problemów umieścił piłkę obok bezradnie przyglądającego się Sylwestra Prusaka. Piłkarze Bogdanki nie mogli uwierzyć co się dzieje na boisku. Do takich sytuacji nie są przyzwyczajeni. Kolejne minuty to bezwzględna dominacja gospodarzy, którzy mogli przesądzić o losach spotkania już w pierwszej połowie. Jak mówi słynny fenomenalny frazes "niewykorzystane sytuacje się mszczą" sprawdził się i tym razem. Kiedy Nafciarze czekali na gwizdek oznajmiający zakończenie pierwszej połowy, w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Wojciech Łuczak, który nie miał najmniejszych problemów, aby umieścić piłkę w bramce.
Zgromadzeni sympatycy nie mogli się doczekać drugiej połowy. Pierwsza była toczona w zawrotnym tempie jak na warunki I-ligowe. Tym razem to piłkarze Bogdanki sprawiali lepsze wrażenie. Gospodarzom zależało głownie, aby nie stracić bramki i zgarnąć komplet punktów. Świetne sytuacje podopieczni Piotra Rzepki marnowali na „potęgę”. Kiedy wszyscy sympatycy zgromadzeni na stadionie czekali niecierpliwie na gwizdek kończący spotkanie, płocczanie przeprowadzili zabójczy kontratak. Kolejny raz dał o sobie znać Kamil Biliński, który znakomitym uderzeniem z zerowego kąta doprowadził do rozpaczy piłkarzy Bogdanki.
Wisła zwyciężyła zasłużenie, sprawiając lepsze wrażenie w przeciągu 90 minut. Na boisku nie było widać różnicy jaka dzieli oba zespoły w tabeli I-ligi. Nafciarze przerwali passę trzech spotkań bez zwycięstwa. Dzięki kompletowi punktów płocczanie opuszczają strefę spadkową, czekając na spotkanie Dolcanu swojego bezpośredniego konkurenta w walce o pozostanie na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy.
Po meczu powiedzieli:
Libor Pala (trener Wisły Płock): Była to najlepsza drużyna z którą graliśmy w tym roku. Przeciwnicy posiadają bardzo wysokie umiejętności. Przygotowywaliśmy się do tego spotkania bardzo długo. Widzieliśmy, że stoperzy Bogdanki nie są tak bardzo zwrotni. Udało nam się to szybko wykorzystać i strzelić dwie bramki. Jestem bardzo zadowolony, że zrealizowaliśmy założenia przedmeczowe.
Piotr Rzepka (trener Bogdanki Łęczna): Rozgrywając takie spotkania łamiemy marzenia, które chcielibyśmy jak najdłużej utrzymać. Po katastrofalnych błędach w pierwszej połowie tracimy dwie bramki. Wisła zaczęła grać z kontry, my natomiast graliśmy bardzo nerwowo. Jesteśmy przybici tą porażką i musimy jak najszybciej dojść do siebie. Trudno cokolwiek pozytywnego powiedzieć po tym spotkaniu.
Wisła Płock - Bogdanka Łęczna 3:1 (2:1)
1:0 - Biliński 9'
2:0 - Ricardinho 15'
2:1 - Łuczak 45'
3:1 - Biliński 82'
Składy:
Wisła Płock: K. Kamiński - Jakubowski, Wyczałkowski, Radić, Petasz, Sekulski (71' Jaron), Nadolski, Zembrowski, Ricardinho (71' Matar), Mosart, Biliński.
Bogdanka Łęczna: Prusak - Borovicanin, Sołdecki, Magdoń, Pielorz, Bartoszewicz, Nikitović (67' Paluchowski), Łuczak, Renusz, Hermann (46' Kusiak) (82' Tymosiak), Pesir.
Żółte kartki: Sekulski (Wisła) oraz Hermann, Renusz (Bogdanka).
Czerwona kartka: Renus /88', za drugą żółtą/ (Bogdanka).
Sędzia: Rafał Rokosz (Katowice).
Widzów: 1000