Łukasz Gikiewicz zauważył, że grając bez Tadeusza Sochy zawodnikom jego drużyny było w Gdańsku dużo trudniej. - Graliśmy bez jednego zawodnika i zawsze ciężko się gra w dziesiątkę. Szczególnie jak gra się na wyjeździe z zespołem niesionym dopingiem publiczności. Mieliśmy szansę na zwycięstwo, ale straciliśmy bramkę w ostatnich minutach spotkania - powiedział piłkarz Śląska Wrocław , który wciąż wierzy w triumf jego drużyny w T-Mobile Ekstraklasie. - Pozostały nam trzy mecze, dziewięć punktów do zdobycia i teoretycznie mamy szansę zdobyć mistrzostwo Polski - dodał.
Kibice Lechii Gdańsk i Śląska Wrocław od wielu lat żyją w zgodzie. Nie miało to jednak przełożenia na grę obu zespołów. - Nie ma mowy o przyjaźni na boisku. Zawsze jest walka i wychodzi się jak na wojnę - opisał sytuację Łukasz Gikiewicz. - Szkoda czerwonej kartki. Tak naprawdę nie wiem czy była ona słuszna, czy nie, bo nie widziałem dokładnie sytuacji. Lechia strzeliła jednak bramkę z pozycji spalonej - zauważył.
Gikiewicz mógł zostać bohaterem spotkania. Zdobył bramkę, która wyprowadziła Śląsk na prowadzenie. - Zawsze napastnik musi być w polu karnym. Wiedzieliśmy, że musimy szukać stałego fragmentu gry. Nie pozostało mi nic innego, jak skierować piłkę głową do bramki - stwierdził wprost piłkarz ze stolicy Dolnego Śląska. Na boisku przewagę mieli gdańszczanie. - To boli, jak każda strata bramki w ostatnich minutach. Lechia miała wiele sytuacji, jednak nie potrafiła nam strzelić gola - opisał.
Łukasz Gikiewicz: Pozostały nam trzy mecze i dziewięć punktów do zdobycia
Łukasz Gikiewicz mógł zostać bohaterem meczu w Gdańsku. Napastnik Śląska Wrocław zdobył bramkę w 63 minucie, jednak pod koniec spotkania wyrównali gospodarze. Zawodnik ten zauważył, że duży wpływ na przebieg potyczki miała gra wrocławian w osłabieniu.
Źródło artykułu: