Ikona klubu solą w oku działaczy Piasta

Jarosław Kaszowski przeszedł z Piastem Gliwice drogę od B klasy do najwyższej klasy rozgrywkowej. Dla kibiców klubu z Okrzei jest żywą legendą, ale dla działaczy śląskiego klubu zbędnym balastem.

Jarosław Kaszowski barwy Piast Gliwice reprezentował przez 14 lat. Ze śląskim klubem przeszedł drogę od B klasy do ekstraklasy. Przez lata był kapitanem niebiesko-czerwonych i żywą legendą klubu z Okrzei. Wielbiony przez kibiców zawodnik, przez działaczy gliwickiego klubu został uznany za niepotrzebnego.

Przed startem bieżących rozgrywek opuścić Piasta, otrzymując od zarządu klubu propozycję amatorskiego kontraktu. Zdaniem piłkarza zadecydowały nie umiejętności piłkarskie, a fakt, że pół roku wcześniej ten zdecydował się startować w wyborach samorządowych, w obozie przeciwnym do poglądów obecnych władz miasta Gliwice, posiadającego większościowy pakiet akcji klubu.

Od gorzkiego rozstania Kaszowskiego z Piastem minęło już dziesięć miesięcy, ale emocje nie opadają. - Rok temu jeszcze nie brałem pod uwagę opcji, że będę w tym miejscu, w którym jestem. Trzeba jednak podejmować pewne decyzje w życiu i ja się swoich decyzji nie wstydzę, ani niczego nie żałuję - przekonuje legenda gliwickiego klubu.

Na krótko przed startem rozgrywek podpisał kontrakt z Ruchem Radzionków, ale nie umiał się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu. Do klubu trafił bez odpowiedniego przygotowania fizycznego, które nadrabiał w trakcie sezonu. Po pół roku podał sobie rękę z działaczami Cidrów i zakończył poważne granie. Obecnie kopie piłkę w lidze okręgowej, broniąc barw Fortuny Gliwice.

W piątek w Gliwicach zagoszczą radzionkowianie. Mecz Piasta z Ruchem miał być piłkarskim świętem "Kaszy". Wiadomo już, że nie będzie. Sam zawodnik nie wie nawet, czy pojawi się na trybunach. - Mieszkam 200 metrów od stadionu, więc wydałoby się iść na ten mecz i zobaczyć jak radzą sobie dwie moje byłe drużyny, ale cały czas się nad tym zastanawiam. Nie chcę być solą w oku dla niektórych, a wiem, że kiedy bym pojawił się na trybunach tak właśnie by było - przyznaje Kaszowski.

- Na stadionie kilka razy byłem i kopałem piłkę na tej murawie jeszcze wcześniej, niż chłopaki z Piasta. Styczność z tym boiskiem zatem jakąś miałem, choć nie ukrywam, że bardzo się na ten wiosenny mecz cieszyłem - kiwa głową doświadczony zawodnik.

Mimo początkowych niesnasek z Cidrami Kaszowski rozstał się w zgodzie. - Jedyne co mogę mieć za złe działaczom z Radzionkowa to tylko to, że próbowano na mnie wywierać presję i zsyłano gdzieś do rezerw. Później szybko to sobie wyjaśniliśmy i skończyło się na tym, że uścisnęliśmy sobie dłonie i jeden drugiego przepraszał. Jak widać ze wszystkimi można dojść do porozumienia. Z działaczami Piasta ta sztuka mi się jednak nie udała - bezradnie rozkłada ręce ikona klubu z Okrzei.

Komentarze (0)