Łukomska-Pyżalska: Niektórzy piłkarze sprawiają wrażenie nieprzygotowanych do zawodu

Wiosna nie przyniosła poprawy jakościowej w Warcie. Poznaniacy wciąż są drużyną środka tabeli, a to nie zadowala Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej. W klubie nie ma już trenera Jarosława Araszkiewicza, od pani prezes dostało się również piłkarzom.

W siedmiu tegorocznych meczach zieloni zgromadzili dziesięć punktów, notując trzy zwycięstwa, jeden remis i trzy porażki. To przeciętny bilans, osłabiony jednak przez kiepski styl. Warta gra zrywami i nie potrafi utrzymać odpowiedniego poziomu przez 90 minut. Zespół jest też kruchy psychicznie, nie radzi sobie z presją, o czym świadczą niektóre wypowiedzi zawodników.

Niedawno Krzysztof Sobieraj narzekał na pracowników klubu, że ci krytykują postawę zespołu. Dostało się... sklepikarce, czy osobom z marketingu. Zarzuty te brzmiały dość absurdalnie. - Zawodnicy narzekają na nerwową sytuację, ale trzeba sobie zadać pytanie, czy gdzie indziej jest "lajtowo" i nikogo nic nie obchodzi? Podejrzewam, że są ekipy, w których sytuacja jest dramatyczna, jak choćby te, które notorycznie przegrywają. Jeśli ktoś nie daje sobie rady z krytyką, to znaczy, że psychicznie nie jest przygotowany do zawodu. Piłkarz musi się liczyć z tym, że cały czas jest oceniany. Presja to nieodłączny element futbolu, zwłaszcza gdy nie spełnia się oczekiwań - powiedziała Izabella Łukomska-Pyżalska.

Sterniczka klubu z Drogi Dębińskiej nie ukrywa, że jest rozczarowana postawą piłkarzy. - Nikt mi nie powie, że mamy drużynę na strefę spadkową, w pobliżu której niedawno się znaleźliśmy. Zespół gra dużo poniżej oczekiwań.

Wraz z początkiem rundy wiosennej po każdym domowym meczu wręczana jest premia dla najlepszego spośród warciarzy. Może należałoby zatem wprowadzić również kary? - Zdania w tej materii są podzielone. Niektórzy twierdzą, że trzeba tylko chwalić i nie wywierać presji. Inni powiedzą, że krytyka stanowi doping do lepszej pracy. Trudno określić co jest właściwe. Gdy mamy do czynienia z małymi dziećmi, to za dobre wyniki daje się nagrody i to powinno wpływać motywująco. W Warcie jednak mamy do czynienia z dorosłymi mężczyznami i chyba każdy z nich zdaje sobie sprawę, na którym miejscu w tabeli jesteśmy. Teraz - gdy są pieniądze i profesjonalna organizacja - walczymy o to samo co kiedyś, czyli utrzymanie. Dzieje się tak, mimo że zapewniliśmy optymalne warunki. Zimą ta drużyna była przecież na trzech obozach, poza tym cały czas dbamy, by zawodnicy właściwie się odżywiali i nie jedli kebabów. Cóż więcej można zrobić? - pyta retorycznie Łukomska-Pyżalska.

Źródło artykułu: